wtorek, 13 stycznia 2015

Rozdział 7:Mam Cię zwolnić?

Kayla kilka godzin później
Wszyscy siedzimy gadamy i się śmiejemy. Znaczy prawie wszyscy, bo Naty siedzi jakaś naburmuszona. Ciekawe czemu. Pewnie ktoś zaraz wpadnie na jakiś błyskotliwy plan i Viola i Naty zostaną same.
- Chłopaki idziemy po coś do jedzenia? - zapytały Elena i Fran.
- No można w sumie iść. - stwierdził Maxi.
- Ja też pójdę. - powiedziałam z entuzjazmem.
- Ok to Viola i Naty zostają. - zarządziła moja siostra. Widać było, że Natalia nie była z tego powodu szczęśliwa. Nikt na to nie zważał. Ubraliśmy buty i wyszliśmy z domu.

Naty
Nie lubię Violetty. Czemu? Po prostu mnie wkurza. Myśli, że ja jestem taka tempa jak wszyscy i uwierzyłam w bajeczkę o pożarze. Nie przemyślała tylko jednego faktu. W żadnych jakoś nie podawali o pożarach.
- Czemu mnie tak nie lubisz? Nic Ci przecież nie zrobiłam. - zapytała.
- Bo nas wszystkich okłamałaś. - powiedziałam oschle włączając telewizję.
- Niby w czym? - ona naprawdę jest tępa skoro myślała, że się nie domyślę.
 - Nie udawaj idiotki.
- Nie udaję. Naprawdę nie wiem.
- A niby kto opowiedział wszystkim bajeczkę o pożarze. - powiedziałam zostawiając kanał z wiadomościami.
- Skoro tak myślisz to spójrz na telewizję. - powiedziała już prawie płacząc.
Dziennikarka: "Jesteśmy na miejscu katastrofy sprzed kilku dni. Dom ostał doszczętnie spalony. Wiemy, że przeżyła jedna osoba lecz nie udało nam się jej znaleźć. W pożarze zginęli: German, Maria Castillo oraz starsze z rodzeństwa Lucas Castillo. Udało się ocalić jedno zdjęcie dzięki któremu udało nam ustalić kim jest osoba, która przeżyła. Jest to Violetta Castillo lat 17 (w rogu zdjęcie). Mówiła Esmeralda Santiago z miejsca katastrofy."
- Jeju. Violetta przepraszam.
- Nie. Spokojnie jak do tej pory nie było dowodu na to wszystko. - powiedziała i do końca się popłakała.

Leon 2 godziny później
Mam nadzieję, że dziewczyny się pogodziły. Ja jestem już w domu. Fran powiedziała, że odprowadzi Violettę do domu. Obecnie robię kolację. Postanowiłem zrobić naleśniki. Nagle usłyszałem otwierające się drzwi.
- Leon?!!!!! - usłyszałem wrzaski Francesci.
- W kuchni!! - od krzyczałem.
- Ja Cię kiedyś skrzywdzę. - powiedziała trochę wkurzona Violetta.
- Za co? - zapytałem głupio.
- Wiesz, że moim obowiązkiem jest gotowanie.
- Fran prośba.
- Zamieniam się w słuch.
- Weź mnie ją z tond zabierz bo nie wyczymie.
- To ja zaraz nie wyczymie więc wynocha mi z kuchni. - powiedziała już bardziej wściekła Violetta.
- Wiecie ja będę się zbierać. Do poniedziałku. - ta to na serio wie kiedy uciec.
- Cześć! - krzyknęliśmy gdy zamykała drzwi.
- Daj mi chociaż dokończyć naleśniki. - powiedziałem.
- Nie ma mowy Verdas. Wynocha z kuchni. - ale się wkurzyła
- Mam Cię zwolnić? - zapytałem poirytowany.
- Nie odważysz się. - powiedziała wystraszona, a oczy się jej zeszkliły.
- Jesteś tego taka pewna?

Ah ja. I co ciekawi czy Leoś zwolni Violę. Szczerze to ja też. Ale ja zaraz będę wiedzieć. Bo idę pisać kolejny. Nie przedłużam, a wy...
Na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
ElimelGamesPL
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

1 komentarz: