niedziela, 23 sierpnia 2015

To wszystko dawno straciło sens. Zamknięcie


Hej. 
Przychodzę do was z ostatnią notką na tym blogu. Wy dowiecie się jako pierwsi, bo... Jestem tu najdłużej i jestem wam to winna. Blog... Oficjalnie zostaje zamknięty. Ale nie na zawsze. Znaczy chyba. Ja tu kiedyś wrócę. Nie wiem za ile. W tym roku się tego nie spodziewajcie. Chcę zakończyć wszystko co zaczęłam. Wszystko ma kiedyś swój początek, a następnie koniec. I nastał koniec tu. Nie będziecie już nigdzie mogli przeczytać mojego opowiadania. Tak. Dokładnie. Zamykam też Jortini, Dreams, bloga o Bars And Melody. Wy dowiadujcie się pierwsi. Nie wiem co chcę wam przekazać. Na pewno podziękowania. Nauczyłam się dzięki temu blogowi jak i dzięki innym wielu rzeczy. Nauczyłam się lepiej pisać. I to musicie sami powiedzieć. Pamiętacie pierwszy rozdział tu wstawiony? On miał bodajże tytuł "Ej stary co to za laska?". Ta... Od tego wszystko się zaczęło. Świętowałam pierwszy tysiąc, a później nim się obejrzałam było już 10 000. Teraz jest ponad 31 tysięcy. Ta... Nigdy nie oczekiwałam takiej liczby. Sto czy tysiąc to dla mnie ogrom, a co dopiero 31 tysięcy. Dziękuję wam za to. Dzięki wam zrozumiałam czym jest dla mnie pisanie. A jest dla mnie wszystkim. Ale czy ma ono sens jak tworzy się na siłę. Pamiętam 1 zmianę historii. A wy pamiętacie. Została zmieniona przez mój debilny żart. I zaczęłam pisać "Króla Nerdów". Ta historia miała potencjał, ale źle się do niej zabrałam i po jakimś czasie nie chciałam już jej pisać i wpadłam na pomysł z konkursem. I tak powstała obecna historia składająca się z 2 rozdziałów. Dalej mam milion pomysłów na nią, ale nie umiem czerpać już takiej przyjemności z pisania. Ale nie bójcie się. Będzie jeden aktywny blog.  http://po-prostu-asia.blogspot.com/ Tak to ten "o mnie". W tej chwili jest całkiem inny. Lepszy. I tam będę tworzyć. Ale moja pasja do tworzenia historii dalej we mnie żyje i będę kontynuować. Pewnie zapytacie jak. Będę dalej tworzyła pod zupełnie inną nazwą i to będzie zupełnie inna tematyka. Nie będzie to Violetta ani BaM. To będzie coś wymyślonego przeze mnie. Ale wy nie dostaniecie linka do bloga, ani nie podam wam mojej nazwy. Chcę zacząć od nowa. Nie będę reklamować nawet tego bloga. Na tamtym blogu też nie powiem gdzie wcześniej tworzyłam. Nie podam im nic oprócz nowego Maila. Bloga nie oddam, bo to że go zamykam nie znaczy że już nigdy go nie otworzę. I nie bierzcie mnie za egoistki. Nawet nie wiecie ile ta notka mnie kosztuje. Z czystego szacunku i sympatii do was mówię prosto z mostu o zamknięciu. Planowałam 1 września zawiesić blogi, a w październiku jeżeli nic bym nie napisała zamknęłabym je. A tak robię to szybciej, bo nie chcę trzymać was w niepewności. Ten blog był dla mnie wyjątkowy. To tu nauczyłam się wszystkiego. Zaczęłam pisać inaczej. Pisałam od razu na komputerze, a nie najpierw w zeszycie. To tu dopadła mnie presja czasu. Pomyśleć, że zaczęłam od zwyczajnej choroby. Tak więc...

BLOG OFICJALNIE ZOSTAJE ZAMKNIĘTY!

Będzie mi was misiaki brakować. A wiem, że was na tamtym blogu nie zobaczę. Ale trudno. Mam nadzieję, że mnie nie znienawidzicie. To najlepsze wyjście dla was i dla mnie. Postawcie się na moim miejscu. Kocham was.

DZIĘKUJĘ ZA PONAD 31 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ!

DZIĘKUJĘ ZA PONAD 8 MIESIĘCY RAZEM SPĘDZONYCH!

DZIĘKUJĘ ZA 13 OBSERWATORÓW!

DZIĘKUJĘ ZA 227 KOMENTARZY!

DZIĘKUJĘ ZA DZIENNE PONAD 100 WYŚWIETLEŃ!

Na na razie... Komentujcie moją decyzję. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie!
Asia Ari <3 

To jest zatrzymanie się w miejscu... Niby to nie jest dobre. Ale w tym wypadku ochroni mnie przed krokiem do tyłu ~ Asia Ari 2015

P.S. Macie tu tak na pożegnanie przegenialną pioseneczkę Mulciaka.
 

niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział 2: Myśli...

Violetta
Odprowadziłam Naty, ale nie poszłam do domu. Nie chciało mi się. Bo w sumie też po co? Pewnie i tak taty nie ma. Czyli w domu tylko służba. Pewnie zapytacie co z mamą. Wszyscy myślą, że żyje tylko ma taką pracę, że musi często wyjeżdżać, ale nie. Moja mama nie żyje od dobrych 13 lat. Tak bardzo mi jej brakuje. Chciałabym móc ją przytulić. Nie było jej przy mnie gdy naprawdę jej potrzebowałam. Znaczy... Nie było jej przy mnie fizycznie, ale wiem, że była ze mną. Mimo że ledwo ją pamiętam brakuje mi jej. W tajemnicy przed wszystkimi chodzę na jej grób. Jestem tam prawie codziennie. Śmieszne jest to, że można powiedzieć, że mam starszego brata. Niestety on też nie żyje. Jego nie udało mi się poznać. Obecnie kończyłby 23 lata. Tak bardzo chciałabym żeby żył. O tym, że miałam brata wie tylko Naty i tata. Miał na imię Lucas. Niby go nie znałam, ale czy to znaczy, że nie mam prawa tęsknić? Często się zastanawiam jakby wyglądało moje życie gdyby chociaż jedno z nich żyło. Może byłby mi łatwiej? A może jeszcze gorzej? Tego nie wiem. Ale wiem tylko tyle, że ktoś z mojej rodziny by się mną interesował. Niby tata mnie kocha, ale ostatnio razem czas spędzaliśmy gdy miałam 5 lat. 

Nawet nie zauważyłam kiedy doszłam na cmentarz. Jak mówiłam codziennie tu jestem. W tym miejscu mogę spokojnie nad wszystkim pomyśleć. Jest tu trochę dołująco, ale przede wszystkim cicho i spokojnie. Można pomyśleć. Byłam tu w ostatnim czasie tyle razy, że znam cały cmentarz na pamięć. 

Zaczęłam kierować się główną ścieżką. Nie ma tu nic nadzwyczajnego. Kwiaty, drzewa, nagrobki od czasu do czasu jakaś ławka. I tyle. Przy brzozie skręciłam w prawo. Była to już bardziej boczna dróżka. Zatrzymałam się przy dwóch grobach. Jeden mały drugi większy. Ten większy należy do mojej mamy, a mniejszy do Lucasa. Mój brat zmarł 14 dni po porodzie. Miał niewydolne płuca i gdy odłączali go od maszyny zaczynał się dusić. Za nim usiadłam sprawdziłam czy znicze się palą. Nie brałam ze sobą kwiatów ani nic, bo te jeszcze były dobre. Trzeba je wymieniać co 2 - 3 dni. Czasem 4. 

Zaczęłam myśleć. W sumie nad wszystkim. Myślałam o moim ojcu, Oldze, Ramallo, Naty, Maxim i co najgorsza o Leonie. Nienawidzę go, ale on ciągle siedzi mi w głowie. Nie rozumiem tylko czemu. Odwrócił się ode mnie, a ja o nim myślę... Grrr...

Olga i Ramallo... Oni od 11 lat zastępują mi rodziców. Często się kłócą, ale zawsze potem się godzą. To jest właściwie moja rodzina. Wszyscy inni mają mnie gdzieś. Nie wiem tylko dlaczego. Co ja im takiego zrobiłam, że ich nie interesuję.

Maxi to mój dobry kolega. Jak Naty jest chora czasem ze mną pogada i tyle. Próbuje przemówić do rozumu Leona. Chce go przekonać, że mimo iż mam pieniądze nie jestem taka zła.

Najwięcej zawsze myślę o ojcu... Nie wiem czemu się mną nie interesuje. Co ja mu zrobiłam? Nie rozumiem tego. Nie potrafię też pojąć czemu zaczyna się dziwnie zachowywać jak pytam o mamę. Wpada w furię. Zaczyna na mnie krzyczeć i mówić, że nie powinnam się tym interesować. Że to przeszłość i nie mam prawa tego wspominać. Nie rozumiem tego. Czy nie mam prawa wiedzieć jak zginęła moja matka? Przecież to nic złego, że chcę wiedzieć takie rzeczy. To jest wręcz naturalne...
- Mamo nawet nie wiesz jak bardzo Cię teraz potrzebuję. - Zaczęłam. Zawsze dużo mówię gdy tu jestem. - Dzisiaj było nawet ok. Zamieniłam chyba rekordową liczbę zdań z tatą. Aż 10. Byłam z Naty na treningu. W tym miejscu w lesie o którym Ci mówiłam. Już po treningu spotkałam Leona. Jak zwykle się pokłóciliśmy. Nie wiem co takiego mu zrobiłam, że tak mnie nienawidzi. Przecież nie jestem zrozumiała ani nic. Przecież kiedyś można powiedzieć, że się przyjaźniliśmy. Nie wiem co mu odwaliło. Nawet nie wiem czy chcę się tego dowiedzieć. Chciałabym żebyście przy mnie byli. Byłoby na pewno lepiej... - Przerwał mi szelest liści. Odwróciłam głowę. To co tam zobaczyłam... To nie możliwe...

Maxi
Z Leonem po treningu poszliśmy od razu do domu. Oczywiście on nie może jak normalny człowiek posiedzieć trochę w domu tylko musi się szlajać. 

Poszedłem do naszego pokoju. Nie wiedziałem za bardzo co mam robić. No bo co? Na komputerze grać mi się nie chce. Gitary wolę nie tykać. Czemu? Bo to Leona. On jest strasznie cięty na jej punkcie. Kupił ją kilka miesięcy temu. Sam na nią uzbierał, a dość dużo mu to zajęło. A nic innego do roboty nie mamy. Spojrzałem na zegarek. 20. Czyli rodziców nie będzie jeszcze dobre 2 godziny. 

O Boże... Leon ma jakiś plan. Często jakiś ma. Najczęściej upada jeszcze na początku. Czasem go nie rozumiem. No bo co on ma do Violetty? Dobra. Ok. Jest bogata. Ale to naprawdę fajna osoba. Jak Naty jest chora często z nią rozmawiam. Nie jakoś bardzo, bo jednak Leona ktoś musi pilnować. 

Tak... Rodzice kazali mi go pilnować. Z resztą im się nie dziwę! Chodzi na wagary, wdaje się w bójki. Tyle dobrego, że nie kradnie! Znaczy... Teraz. Kiedyś tak. Ale to dawne czasy. Od kąt zaczął pracować przestał. Gdy rodzice się dowiedzieli strasznie się wściekli, a im się to nie zdarza. Nie pozwalają sobie na gniew. Dla nich najważniejsi jesteśmy ja i Leon. Dlatego od 7 do 22 nie ma ich w domu. Pracują na kilka etatów żebyśmy mieli jak najlepiej. Teraz tylko ja nie mam pracy. Ale to dlatego że nie mogę nic znaleźć. Gdyby nie to już dawno bym pracował. Chcę jak najszybciej zacząć by w przyszłości mieć trochę łatwiej.

Właśnie... Przyszłość... Nie wiem jak będzie wyglądać. Nie wiem co będę robił ani nic. Wiem za to z kim chciałbym ją dzielić. Z Naty. Podoba mi się od... Dawna. Nie jestem w stanie określić od kiedy. Nie wiem też w jaki sposób. To stało się tak... Po prostu. Nagle. A przede wszystkim niespodziewanie. Ale co poradzić. Jestem pewien że to w końcu minie. Przejdzie mi. Tylko nie wiem kiedy...

Moje jakże nudne rozmyślania przerwał telefon. Nie patrząc na ekran odebrałem.
- Nie uwierzysz co się stało stary...
~***~ 
Siemka!
I rozdział się pojawia. Taki ciut inny niż zwykle. Nie ma dialogów tylko przemyślenia i chyba opisy. I jeszcze krótki. Możecie mnie za to zabić. Dowiadujemy się dość ciekawych rzeczy. I jest moja nowa umiejętność. Kończenie w chamskich miejscach. Lubię tą umiejętność. Ale co do rozdziału. Violetta... No biedna. Nic innego nie powiem tylko dlatego że jest biedna. A najgorsze, że miała Leona za przyjaciela. A teraz taki bubel. Maxi.... Eh... (Dostaje ode mnie nagrodę za najlepszą postać :D) Ale coś jest powiedziane o ich życiu. Jeszcze kiedyś jebnę takim rozdziałem przyemyśleniowym. Tylko z perspektywy Naty i Leona. Ale na pewno nie w następnym. Bo będzie się w nim działo. O ile dam radę go napisać. Ale chyba dam :D. Nie wiem z czym się jeszcze rozpisać. Więc będę kończyć.
A na razie.... Komentujcie. Obserwujcie. Niebieski magiczny guziczek. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie!
Asia Ari <3

niedziela, 2 sierpnia 2015

Przperasza

Hej.
Ja wiem.
Wiem.
Jestem straszna zła i nie dobra.
Wręcz najgorsza.
Niestety nie mam rozdziału.
Ostatnio mam trochę problemów i przez nie, nie jestem w stanie pisać.
Rozdział nie wiem czy pojawi się w przyszłym tygodniu, ale postaram się.
Mam nadzieję, że się na mnie nie zawiedliście.
Czasem każdy ma problemy, a ja też jestem człowiekiem.
Więc mam nadzieję, że do zobaczenia w niedzielę.
Papa!
Asia Ari <3

niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział 1: Plan.




Czasem przez nienawiść chcemy zniszczyć życie osobie, która na to nie zasłużyła...


Violetta
3 dni temu wakacje się zaczęły. Tak się cieszę... W końcu mam spokój od ludzi, którzy chcą się zaprzyjaźnić, bo mój ojciec ma dużo pieniędzy, i którzy mają mnie za bezwartościową osobę, i uważają że niby sama sobie nie poradzę. Nareszcie od nich wszystkich odpocznę. Będę tylko siedzieć w domu i chodzić z Naty do lasu.

A pro po lasu. Jestem umówiona tam z przyjaciółką. Ja już tu jestem, a ona się spóźnia. Grr... Ile mam na nią czekać? To jest chyba jedyna wkurzająca cecha mojej przyjaciółki. Spóźnialstwo.

Po chwili zobaczyłam jak biegnie w moją stronę. Gdy się przy mnie zatrzymała wzięła kilka głębokich wdechów.
- Hej. Sorki za spóźnienie, ale musiałam pomóc mamie. - No tak. Zapomniałam, że jej mama jest lekarzem i Naty często musi jej pomagać.
- Hej. Nic się nie stało. Co na dzisiaj zaplanowałaś?
- Na początek trochę się porozciągamy, a później pobiegamy.
- Ok. - Powiedziałam i zaczęłyśmy rozgrzewkę.

Rozciągałyśmy się jakieś 5 minut i zaczęłyśmy biegać. Podczas biegania trochę pogadałyśmy, posłuchałyśmy muzyki i... W sumie tyle. Zrobiłyśmy 10 kilometrów w 2 godziny 45 minut. Nawet ładnie nam poszło. Mimo, że skończyłyśmy trening postanowiłyśmy posiedzieć jeszcze w lesie.

Naty wie, że bardzo lubię to miejsce. Tutaj nikt się mnie nie czepia ani nic. W tym miejscu mogę być sobą. Taką jaką zna mnie tylko Naty. 

Cieszę się, że ją poznałam. Jest dla mnie jak siostra. Zawsze trzymamy się razem. Nic nas nigdy nie rozdzieli. W końcu przyjaźń to najważniejsza rzecz jaka jest. Ona zawsze mnie broni. Niby się wszystkim wydaje, że mi nikt nie dokucza, ale tak nie jest. Nawet w szkole mnie męczą. Ale to tylko mała garstka osób. Do tych osób należy Verdas.

Jeden z wielu idiotów, którzy mają mnie za rozpuszczonego bachora. Nie wiem na jakiej podstawie tak sądzi. Myśli, że jest fajny, bo nie pcha się do tych popularnych. Czasem mam ochotę mu już wpieprzyć, ale Naty zawsze mnie powstrzymuje. Do tej pory pamiętam jak go poznałam. Tego się nie da zapomnieć. Wtedy między nami było ok. To było jeszcze w pierwszej klasie gimnazjum. Przyszłam do tej szkoły w środku roku, bo na początek ja i ojciec nie mogliśmy wrócić z Kazachstanu.

"Weszłam do ogromnego budynku szkoły. Była śliczna. Dużo ładniejsza niż ta w Kazachstanie. Taka... Jasna i nowoczesna. Na korytarzu były stoliki, ławki i szafki. Gdy szłam korytarzem wpadłam na jakiegoś chłopaka.
- Przepraszam. - Powiedziałam lekko wystraszona.
- Spoko. Nic się przecież nie stało. - Odpowiedział z uśmiechem i pomógł mi wstać. Spojrzałam na niego. Miał kasztanowe włosy i szmaragdowe oczy, w których można było zatonąć. Był ode mnie wyższy o co najmniej półtora głowy. Ogólnie wydawał się przyjazny. Ale lepiej nie ufać pozorom. - Zaraz. Jesteś nowa? Nigdy wcześniej Cię tu nie widziałem. - Zapytał.
- Tak. Jestem nowa.
- Jestem Leon. A ty?
- Violetta.
- To... Violetta. Chodź. Oprowadzę Cię. - Uśmiechnął się i zaczął mnie oprowadzać po pięknym gmachu szkoły."

Później dowiedział się, że mój ojciec ma dużo kasy i się ode mnie odwrócił. Nie wiem czemu to zrobił i szczerze mam to gdzieś. Niech sobie myśli o mnie co chce.

Najbardziej zastanawia mnie to jak taki debil może mieć tak fajnego brata. Maxi jest na prawdę przyjacielski. Jest w moim i Naty wieku. Chodzi z nami do klasy, ale raczej trzyma się swojego brata. 

Pewnie ciekawi was jak może się go trzymać. Liceum do, którego idziemy i do, którego chodzi Leon jest w tym samym budynku co gimnazjum do którego chodziliśmy.

Gdy siedziałyśmy na naszym ulubionym kamieniu na polanie w oddali zobaczyłam 2 postaci. Ale to przecież nie możliwe. Tylko ja i Naty wiedziałyśmy o tym miejscu. Gdy postacie się zbliżyły rozpoznałam je. To byli Leon i Maxi. 
- Natalia. - Zwróciłam się do niej dalej patrząc w stronę tego idioty i jego brata.
- Widzę.
- Czemu im powiedziałaś o tym miejscu.
- Viola.
- Co?
- Ja im o tym miejscu nie mówiłam. Sami musieli je znaleźć. - Odpowiedziała zrezygnowana. Spojrzałam na nią. Nie kłamała. Patrzyła mi w oczy. Zawsze gdy kłamie spuszcza wzrok. Już miałam pewność, że będzie kłótnia. W sumie dobrze. Ten idiota musi się nauczyć, że to miejsce moje i Naty.

Gdy się zatrzymali ja i przyjaciółka podeszłyśmy do nich. Teraz się zacznie.

Leon
Gdy szedłem z Maxim na naszą polanę na, której często ćwiczymy w oddali zobaczyłem dwie postacie siedzące na kamieniu. Zacząłem biec w tamtą stronę, a Maxi za mną. Po chwili już staliśmy na przeciwko tych osób. Były to ten bachor Violetta i jej przyjaciółeczka Natalia.
- Co wy tu głupki robicie? - Zapytała szatynka, a w oczach miała potężną burzę z piorunami.
- Raczej co wy tu robicie. A zwłaszcza ty. Znikaj, bo cała służba zacznie Cię zaraz szukać. - zripostowałem. 
- Ej spokojnie. Bo się zagryziecie. - próbował nas uspokoić mój brat. No tak on ciągle mi gada, że Violetta nie jest taka zła. Jakoś w to nie wierzę. Nikt kto jest bogaty nie może być dobry. Taka jest kolej rzeczy. Najpierw jest się biednym, normalny, a przede wszystkim miłym. Później człowiek się bogaci i psuje. Następnie człowiek jest bogaty i zapatrzony w siebie. Na sam koniec traci wszystko i zostaje sam, bo jest tak zepsuty, że nie da się go naprawić. 
- Violetta chodź. My już zrobiłyśmy to co miałyśmy. - Powiedziała do niej Natalia.
- Właśnie idźcie już. Sio! - Powiedziałem już trochę wkurzony, bo serio jakimś cudem znalazłem czas na trening, a ostatnio to nie jest łatwe. 

Dziewczyny nic nie powiedziały. Odeszły. Mogłem się w końcu zająć treningiem.

Kilka godzin później
Wracam właśnie z Maxim do domu. Ciągle zastanawiam się co te dwie tam robiły.
- Maxi?
- Co?
- Nie wiesz przypadkiem co Violetta i Natalia robiły w naszym miejscu treningowym?
- Ja? A niby skąd?
- Nie wiem. Może im przez przypadek coś wypaplałeś.
- Leon! Przecież wiesz, że nikomu bym nie powiedział o tym miejscu!
- Ok. Ale masz zadanie. Nie wiem jak je wykonasz patrząc na to, że są wakacje, ale masz je wykonać.
- Może łaskawie wyjaśnisz mi co to za zadanie.
- Na razie nie. Muszę wymyślić wszystkie szczegóły. 
-  Leon... Oboje dobrze wiemy, że te Twoje pseudo przemyślane plany guzik dają. Nigdy się nie udają.
- Ale ten się uda. Zwłaszcza, że będziesz mógł zbliżyć się do Naty.
- Myśl bracie. Oj myśl. - Odpowiedział i się zamkną.

Mogłem spokojnie pomyśleć nad moim planem. Najgorsze są w tym wszystkim moje wspomnienia. Violetta myśli, że jej nienawidzę, bo jest bogata. Mam inne powody, z których ona pewnie nie zdaje sobie sprawy. Ale to nie ważne. W tej chwili najważniejsze jest to żeby dowiedzieć się skąd one wiedzą o naszym miejscu i przy okazji namieszać w życiu tej dziewczyny...

~***~
Hejka!
I jest jedyneczka. Podoba się? Mi tak nawet nawet. Dowiadujemy się coś o naszych bohaterach ale nie za dużo. Jak widzieliście bądź nie zrobiłam zakładkę zapytaj bohatera i ankietę. Ankieta jest po to żeby zobaczyła że tego bloga czyta więcej niż 5 osób. Więc mam nadzieję, że będziecie głosować :D Nie wiem czy kolejny rozdział pojawi się. Muszę go napisać, a mam z tym mały problem. I wiecie. Zdałam sobie sprawę patrząc na 1 post. Ja się z wami nawet nie przywitałam. Więc gdyby ktoś miał jakieś pytanie niech pyta w komentarzach. Nie wiem czy mam coś jeszcze. O ankiecie powiedziałam. O zakładce powiedziałam. I o pytaniach do mnie powiedziałam. Więc... Ja już muszę spadać :D
A na razie... Komentujcie. Obserwujcie. Niebieski magiczny guziczek. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie!
Asia Ari <3
Mam nadzieję że do następnego :D

środa, 15 lipca 2015

Prolog

Ona - najukochańsza córeczka tatusia. Ma wszystko czego sobie zapragnie. Ma 16 i po wakacjach pójdzie do 1 liceum. Kocha muzykę, ale i sport. Nigdy nikt jej nie odmawia. W szkole zawsze wszyscy chcą się z nią przyjaźnić bo jej ojciec jest bogaty. Ona jednak woli trzymać się ze swoją najlepszą przyjaciółką Naty. Mimo że dziewczyna ma dużo pieniędzy jest bardzo miła i przyjacielska. Nikt jednak tego nie widzi przez jej majątek. Niektórzy mają ją nawet za rozpuszczonego bachora, który nie poradzi sobie bez pomocy lokaja, pokojówek, kucharek i takich innych.

On - zwykły chłopak. Ma 18 lat i chodzi do liceum. Kocha sport. Nikt jednak nie wie że jest świetnym muzykiem. Jako dziecko nie miał łatwo. Jego rodzice są po rozwodzie. Nie lubi mówić o swojej przeszłości. Ma młodszego brata Maxiego. On i jego brat nie są w szkole popularni i się do tego nie pchają. Główną bohaterkę zna z opowiadań i plotek innych. Należy do grona osób które mają ją za rozpuszczonego dzieciaka. Jednak jego brat stara się go do niej przekonać, bo wie że dziewczyna nie jest taka jak niektórzy myślą.

Dwoje tak różnych ludzi pozna się w najmniej oczekiwanych okolicznościach. Co musi się wydarzyć żeby zaczęli ze sobą współpracować albo żeby się polubili. Jedno zdarzenie wywróci świat do góry nogami. Żeby przeżyć wszyscy będą musieli zmienić swoje obyczaje. Tylko czy im się to uda...

~***~
No hej.
I jak się prolog podoba?
Mi bardzo.
Tylko rodzi się zong.
Rozdział nie pojawi się szybciej niż 26.07.
Czemu?
Do 20 nie mam czasu.
Mam blokadę twórczą, która trochę się otworzyła.
Mój zapas powinien wynieść 2 - 3 rozdziały.
Więc no.
Mam nadzieję że jaracie się tą historią tak samo jak ja :D
Ale ja się na razie żegnam.
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
Asia Ari <3
P.S. Od razu mówię. Szantaż będzie jeżeli nie będziecie komentować :D

wtorek, 14 lipca 2015

Wyniki konkursiwa

Wyniki są oczywiste. 
Wygrała Kinga!
Proszę o odpowiedź na mailu bo chciałabym napisać prolog :D
Asia Ari <3

niedziela, 5 lipca 2015

Rozdział 9 "Król Nerów": Że kradłam.

Uwaga!
Rozdział będzie inaczej wyglądał.
Ale tylko ten:D

Leon.
- A więc tak.... (i tu jest takie coś a la retrospekcja :D)
"10 lat temu dzień śmierci rodziców Vivi
Chodzę sobie z rodzicami po parku... Już dawno tak nie chodziliśmy... Rodzice ostatnio często panikują. Nie pozwalają mi samej wychodzić z domu. Tylko nie wiem czemu. Nagle zobaczyłam gołębie.
- Mamo! Tato! Patrzcie! Keviny!
- Tak córciu widzimy. - odpowiedział mój tata.
- Trzymaj i idź je nakarm. - powiedziała mama podając mi bułkę.
Chwileczkę później!
Skończyłam już karmić gołąbki. Są słodkie. Podbiegłam do rodziców. Przytuliłam się do nich. Nagle usłyszałam strzał. Potem kolejny i jeszcze następny. Przez chwileczkę zobaczyłam mały pędzący punkcik. Strasznie się wystraszyłam. Usłyszałam krzyki ludzi do o koła. Pamiętam, że mama i tata mówili mi co mam zrobić w takich sytuacjach. Zobaczyłam, że upadają. Ja zrobiłam to samo. Nie ruszałam się. Rodzice także. Miałam otwarte oczy więc wszystko widziałam. Strasznie się bałam, bo wiem co to oznacza. Moi rodzice zostali zastrzeleni. Gdy ludzie się rozbiegli w chyba poszukiwaniu pomocy wstałam. Straciłam wiele... Wszystko... Nie mam nic. Tatuś mi mówił, że gdyby stało się coś złego mam wziąć ich dokumenty, pieniądze i klucze od domu i szybko iść do domu. Tak też zrobiłam. Szybko pobiegłam do domu. Po drodze zaczęłam płakać. Gdy weszłam do domu, Alison od razu mnie przytuliła. Chyba widziała to już w telewizji, bo płakała.
- Kochanie... - zaczęła.
- Aliś... Co ze mną? - zaszlochałam.
- Wszyscy myślą, że też nie żyjesz.
- To co teraz?
- Malutka... My musimy wracać do domu. Już tu nie pracujemy. Ja na Ciebie czekałam. Będę tu przychodziła raz w tygodniu. Zawsze przyniosę Ci jedzenie i picie. Trochę rzadziej ubrania. Ty musisz tu zostać.
- Ale ja nie chcę sama...
- Wiem kochanie. Ale tak trzeba. Pamiętaj nie używaj wody z kranu, prądu niczego za co trzeba by zapłacić. Co jakiś czas przyniosę Ci coś do czytania i nauki. Pamiętaj to tylko na jakiś czas.
- Dobrze... - powiedziałam zasmucona i poszłam do siebie do pokoju.
Później?
Mijają dni, tygodnie, miesiące, a ja siedzę w domu. Alis przychodzi raz w tygodniu, ale... To mi ne wystarcza. Kradnę jedzenie z pobliskiej restauracji. Przychodzę tam jak jest już ciemno żeby nikt mnie nie zobaczył. Ostatnio Alison powiedziała mi, że będzie przychodzić do mnie do puki nie skończę 13 lat. Właśnie idę do tej restauracji... Wiem, że robię źle, ale muszę jakoś żyć. Weszłam od tyłu na zaplecze. Później przeszłam do spiżarni. Zawsze biorę tylko to co najpotrzebniejsze. Wzięłam chleb, ser, kilka ogórków i 2-3 jabłka. Odwróciłam się i zobaczyłam 2 ludzi. Kobietę i mężczyznę. Będą kłopoty...
- Cześć. - zaczął mężczyzna.
- Ja... - nie wiedziałam co powiedzieć. Nigdy nikt mnie nie przyłapał. Nigdy.
- Jak Ci na imię? - zapytała kobieta.
- Violetta. - odpowiedziałam.
- Ja jestem Eva, a to mój chłopak - Gideon. Powiedz ile masz lat?
- 10. Ja przepraszam...
- Spokojnie. - powiedziała Eva.
- Odłóż to i chodź. - powiedział Gideon. Odłożyłam wszystko i poszłam za nimi. Weszliśmy do jakiejś sali. - Chcesz coś zjeść? - zapytał. Kiwnęłam twierdząco głową.
- Za raz wrócę. - powiedział i wyszedł z pomieszczenia. Po jakiś 20 minutach wrócił. - Jedz. - postawił przede mną talerz z zupą. Uśmiechnęłam się do nich promiennie i zaczęłam jeść.
- Od jak długo tu przychodzisz? - zapytała kobieta.
- Chyba kilka miesięcy. - powiedziałam ze skruchą. - Ja na prawdę przepraszam... Byłam głodna.
- Spokojnie. - uspokajał mnie.
- Gdzie Twoi rodzice? - zapytała.
- Zginęli.
- Kiedy? - zadała kolejne pytanie.
- Emm... 9 miesięcy temu. Chyba...
- A jak się nazywali? - dopytywał.
- Maria i German Castillo.
- Czyli ty jesteś ich córką? - zapytała z niedowierzaniem.
- Tak.
- Wszyscy myśleliśmy, że nie żyjesz. - powiedział.
- Wiem.
- Zobowiązaliśmy się Ci pomóc gdyby Twoim rodzicom coś się stało... - zaczęła mówić Eva, ale jej przerwałam.
- Ja nie potrzebuję pomocy. I tak pomaga mi już Alison. Nie chcę was jeszcze męczyć.
- To nie męka. Chcemy Ci pomóc. - odpowiedział mi Gideon.
- To nie potrzebne.
- Violetta nie możesz kraść. - zasmuciłam się.
- Ale... Ja nie chcę się wyprowadzać z mojego domu.
- Ale za raz. - zastanowiła się Eva. - Skoro wszyscy myślą, że nie żyjesz to jakim cudem płacisz za wszystko?
- Nie... Ja... Nie używam wody, prądu. Nic. Żyję dzięki Alis, która mi pomaga.
- My też będziemy Ci pomagać. - powiedział. - Codziennie wieczorem przychodź do restauracji, a my damy Ci jeść. Gdy skończysz 13 lat przyjdź do nas, a przyjmiemy Cię jako wolontariuszkę.
- Jako kogo? - zapytałam, bo kompletnie nie wiedziałam kto to jest wolontariusz.
- Osoba, która pracuje za darmo. W celach dobroczynnych. - wytłumaczyła mi Eva.
- Ale ja nie rozumiem jak ma mi to pomóc.
- Będziesz do nas przychodziła i pracowała, a my będziemy dawać Ci jedzenie. Skoro nie chcesz żebyśmy Ci pomagali to chociaż taką propozycję przyjmij.
- Dobrze." 
- Jeju... Viola... - powiedziała Fran gdy pocieszaliśmy Vivi. Płakała.
- Na razie nie jestem w stanie powiedzieć nic więcej... Przepraszam.
- Spokojnie. I tak dużo nam powiedziałaś. Zaufałaś nam. Zapewniam, że z czasem na pewno powiesz nam więcej. Sama. - uspokoiłem ją.
- Dziękuję.
- Za co? - zapytał Fede. 
- Za to, że przy mnie jesteście. Że mnie nie zostawiliście gdy usłyszeliście, że kradłam. - mówiła przez łzy.
- Nigdy Cię nie zostawimy. - powiedziała Lu uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Czyli nic się nie zmieniło?
- Nie zmieniło. - odpowiedzieliśmy wszyscy. 
- Tak w ogóle gdzie znikli Curtis i Robert? - zapytałem gdy wszyscy wróciliśmy na swoje miejsca.
- Pewnie znów bawią się w Harrey'ego Potter'a. - zaśmiał się Diego.
- W Harry'ego Potter'a? - zapytaliśmy z Violą zdziwieni.
- A...  - walną się z ręki w czoło Fede.
- Was przy tym nie było... - stwierdził Maxi.
- Na ostatnim wolnym mieliśmy rozkminę gdzie znikają Curtis i Robert jak nas nie męczą. I wymyśliliśmy, że siedzą w komórce pod schodami jak Harry Potter i wymyślają zadania.
- Serio to wymyśliliście? - zapytała Violetta.
- No. - odpowiedziała Naty.
- To się mylicie. Najczęściej siedzą w sterowni i patrzą co robimy.
- Serio?! - wykrzyczeliśmy wszyscy.
- No. Mają widok na całą Nerdvanę.
- A to gady! - krzykną Diego.
- Nie gady. - oburzyła się Violetta. - Oni wiedzą o nas i o naszych rodzinach więcej niż my sami. Wiedzą wszystko o was i o waszych rodzinach. Wiedzą wszystko o mnie i o moich rodzicach. O mnie to rozumiem, bo im opowiedziałam, ale nie mam pojęcia z kąt wiedzą tyle o moich rodzicach. Oni się o nas martwią i usiłują nam pomóc...

Narrator
Violetta na reszcie coś o sobie powiedziała. Powiedziała o śmierci swoich rodziców. Ale to jeszcze nie wszystko. Jej przyjaciele myślą, że wiedzą dużo... Mylą się. Nie wiedzą jeszcze praktycznie nic. Znają sam początek historii, ale to co Violetta wyjawi później będzie miało na wszystkich ogromny wpływ. Nikt nie wie, że Violetta i Leon spotkali się 4 lata wcześniej... 

Dup Dup Dup!
I tak się prezentuje ostatni napisany przeze mnie rozdział :D
Mam nadzieję że się podoba.
Tak samo jak nowy wygląd wykonany przeze mnie :D
A więc tak.
Konkurs.
Ten kto chce kontynuację pisze żebym kontynuowała.
Ten kto chce nową i wziąć udział w konkursie pisze że chce nową i dodatkowo "formularz"
"Bohaterowie:
- Violetta (I informacje o niej)
- Leon (O informacje o nim)
- Reszta bohaterów + info o nich
Początkowe miejsce/miejsca akcji        
Fabuła (wymyślony początek fabuły)"
Wybiorę najciekawszą i najoryginalniejszą pracę :D
Musi być w 100% wymyślona przez was.
Bohaterami nie muszą być ludzie z serialu oczywiście poza Leonettą.
Prace piszecie w komentarzach.
Dodatkowo napiszcie mi najczęściej używanego przez was malia żebym mogła z wami wszystko uzgodnić. 
W sensie z wygranym.
Czas macie do 12.07 chyba że ktoś się nie wyrobi to niech napisze :D
A ja się na razie żegnam.
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie!
Asia Ari <3     

niedziela, 28 czerwca 2015

Rozdział 8 "Król Nedów": To... cz.2

Violetta
On... Zatrzymał mnie i... I... Pocałował. Wtedy wszystko we mnie pękło. Dałam upust łzom, ale się nie odsunęłam. Nie wiem czemu... Po chwili puścił mnie. Spojrzałam na niego załzawionymi oczami.
- Już za późno. To koniec. - powiedziałam ledwo słyszalnie. - Niestety teraz nie mam gdzie spaść, bo jestem na dnie. - dodałam i chwiejnym krokiem udałam się do sypialni. Za nim przekroczyłam próg wykrzyczałam tak, że usłyszała mnie jakaś połowa Kalifornii. - Nie chcę widzieć nikogo z was! Nie chcę już waszej pomocy! Nie potrzebuję waszej litości! Nie potrzebuję waszej przyjaźni! - odbiegłam w kierunku sypialni. Gdy do niej weszłam zamknęłam, a właściwie zatrzasnęłam drzwi. Podeszłam do mojej szafki nocnej i z impetem otworzyłam pierwszą szufladę. Nie znalazłam w niej tabletek. Otworzyłam następną. Tam były. Zażyłam jedną. Wtedy stało się to co zawsze gdy brałam je z choćby kilku minutowym opóźnieniem. Oszalałam. Zwaliłam z mojej szafki nocnej wazon, który zbił się na drobne kawałeczki. Upadłam na ziemię, a w moje ramie wbiły się kawałeczki szkła. Z rany zaczęła się sączyć krew. Purpurowy dywan stawał się ciemniejszy... Chyba czerwony. Nie umiałam już określić koloru. Zaczęłam przeraźliwie krzyczeć. Tak jak kiedyś nocami. Wplątałam palce we włosy i zaczęłam je szarpać. Nie wiedziałam co robię. Zaczęłam się trząść, a z moich oczu leciało coraz więcej łez... I gdzie są wszyscy kiedy ich potrzebuję?! Gdzie do cholery są!? Nagle jak na zawołanie drzwi się otworzyły i do pokoju wpadł Leon, a za nim reszta.
- Violetta! - krzyknął i do mnie podszedł.
- Zostaw mnie! - krzyczałam mimo że bardzo chciałam żeby przy mnie był. - Nie potrzebuję Cię! Nie potrzebuję nikogo! - Co się dzieje?!
- Nie zostawimy Cię. - zapewnił. - Ludmiła. Dzwoń na pogotowie. Maxi Przynieś coś czym można zatamować krwawienie. - zajęło im to chwilę. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Zaczęłam krzyczeć jeszcze głośniej.
- Zabijcie mnie! Ukróćcie moje cierpienia!
- Viola spokojnie... Pomożemy Ci. - mówił do mnie Leon.
- Mi nie można pomóc! Nie chcę już żyć! Nie chcę żyć w cierpieniu!
- Nie będziesz cierpieć. Uspokój się tylko. Jesteśmy Twoimi przyjaciółmi. Pomożemy Ci. - przytulił mnie, a ja zaczęłam się szarpać. Nie dawał za wygraną. Był. To się liczyło. Nie uciekł. Nie uciekł...
- Zostałeś. - wyszeptałam już spokojna choć dalej płakałam.
- I nigdzie się nie wybieram. Oni z resztą też. - zaśmiał się. Ten to ma poczucie humoru. Widzi jak dziewczyna świruje, a później żartuje z nią. Haha. ~ powiedziała ironicznie moja podświadomość. Wtem do pokoju wbiegł Maxi.
- Trzymaj. - podał mu apteczkę. Leon mnie puścił i ustawił w pozycji siedzącej.
- Dzięki Maxi. A teraz posłuchaj Viola. To będzie trochę boleć, ale będzie lepiej. OK? - zapytał niepewnie. TERAZ SIĘ BOI!? Ułomny... ~ prychnęła moja podświadomość.
- OK. - powiedziałam ze strachem w oczach i w głosie. Chłopak wziął pincetę i zaczął wyciągać wystające kawałki szkła z mojego ramienia. - Aua!
- Spokojnie. - powiedział i kontynuował czynność. Gdy przyzwyczaiłam się do tego bólu zapytałam:
- Jak przyjedzie pogotowie... Czy po kogo tam Lu dzwoni, powiecie im co się wydarzyło?
- A chcesz żebyśmy powiedzieli? - odpowiedział Leon pytaniem na pytanie.
- Nie. - uśmiechnęłam się do nich.
- I w taki sposób otrzymałaś swoją odpowiedź. - powiedział Fede. Nagle do pokoju weszła Ludmiła, a za nią 2 lekarzy.
- Muszę z wami jechać? - zapytałam gdy oglądali rany.
- To nie jest koniecznie. - odpowiedział. - Ale masz 2 góra 3 rany które trzeba zszyć.
- Aha. - zawahałam się.
- Dzieciaki wyjdźcie. - zarządził ten drugi. Wszyscy wyszli... Znaczy prawie wszyscy... Leon został.
- Pamiętaj... Oni nic Ci nie zrobią. - powiedział i pocałował mnie w czubek głowy po czym wstał.
- Zostań. Proszę. - spojrzał pytająco na lekarzy.
- Skoro chcesz to zostań. - powiedział z uśmiechem lekarz. Leon pomógł mi wstać i razem usiedliśmy na moim łóżku. Po chwili lekarze przystąpili do pracy...

Leon
Lekarze już poszli, a my sierdzimy przy stojącym w jadalni, wielkim, okrągłym stole. Panuje między nami niezręczna cisza. Nagle wbili do pomieszczenia Curtis i Robert.
- Cześć dzieciaki. - przywitał się Curtis.
- Postanowiliśmy poprawić wam humory.
- Zamówimy kebaby? - zapytał Curtis.
- Ok. - powiedzieli wszyscy poza Violettą.
- Nie. - zaprzeczyła im i nam. - Nie możemy ciągle jeść niezdrowych rzeczy. Gdzie kuchnia? - zapytała tamtych 2.
- Chodźcie... - powiedział niepewnie Robert, a my poszliśmy za nimi. Kuchnia była duża i nowoczesna. Violetta pootwierała szafki i na koniec lodówkę po czy się uśmiechnęła.
- Lubicie rosół? - zapytała.
- Tak. - odpowiedzieliśmy.
- To będzie rosół. - powiedziała i zaczęła wyciągać potrzebne składniki.
Później
Właśnie jemy rosół przygotowany przez Viole. Jest pyszny!
- Gdzie ty się nauczyłaś tak dobrze gotować!? - zapytała głośno Ludmiła.
- Nie ważne. - odpowiedziała i się zasmuciła.
- Viola... - zaczął Diego.
- Czy to ma związek z Twoją przeszłością? - zapytał Maxi.
- Tak. - powiedziała i z jej oka poleciała samotna łza.
- Nie płacz. - pocieszali ją Fede i Naty.
- Nie płaczę. Nie ma po co. Nie warto płakać nad rozlanym mlekiem. Co się stało już się nie odstanie. Nie warto pamiętać.
- Ale chyba możesz... - zaczęła Fran, ale Viola jej przerwała.
- Nie mogę. I tak w Nowym Jorku wszystko mi o tym przypomina. Będąc chcę od tego odpocząć... Spróbować zapomnieć.
- Może pomoże jeżeli komuś powiesz? - zapytałem.
- Nie wiem. Wątpię.
- Spróbuj. - zachęciłem ją.
- Mogę spróbować. - powiedziała i spojrzała na każdego po kolei. - Tylko mi nie przezywajcie. - przytaknęliśmy. - A wiec tak...

Narrator
Violetta na reszcie opowie o swojej przeszłości. Tylko czy da radę od razu opowiedzieć całą. Stało się coś strasznego. Żaden z nerdów nie wiem co to było. Violetta określiła to mianem "To...". Tylko czym jest to? To wie tylko Violetta, Curtis i Robert? Czy po ujawnieniu swojej przeszłości Violetta zostanie sama? Czy Leon wytłumaczy pocałunek z Violetta? Czy właśnie to przewidziała Cami? Ile Violetta wyjawi? Czy da radę pokonać "To"? 

No elo.
Przekroczyliście próg ale nie powiem wam jaki.
Jak widać Vivi oszalała.
I z miejsca pozdrawiam wszystkie moje cholerne media!
Wy już wiecie o kogo chodzi :D
Dlatego opłaca się komentować :D
Nie mam wam nic więcej do powiedzenia.
A nie mam!
Muszę was opierdolić.
Tu jesteście mega aktywni a na Jortini nie.
Na serio mi dziwnie jak jest ogłoszony konkurs z fajną główną nagrodą.
A czemu tu mówię?
Bo wiem że z tond mam też tam czytelników.
Więc jakby ktoś chciał to link do konkursu dam w komach.
I to na dzisiaj tyle.
Jeżeli przed niedzielą mam dodać rozdział musicie przekroczyć wysoką poprzeczkę.
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
P.S. Jjayjoker wrócił!
Asia Ari <3

Rozdział 8 "Król Nerdów": To... cz.1 + kONKURSIWO ale nie tu :D

Curtis
- Ciebie przyjacielu też ciekawi jak im pójdzie dogrywka? - zapytał mnie Robert.
- Tak. Przecież jeszcze czegoś takiego nie było.
- A może przesadziliśmy?
- Nie... To pomoże im się zbliżyć do swoich rodzin.
- Masz racje.
- A najlepsze jest to, że nawet nie wiedzą, ze ich rodzice się przyjaźnią.
- Serio?!
- No. Nie wiedziałeś?
- Znaczy wiedziałem, że ich rodziny się znają, ale nie, że oni o tym nie wiedzą.
- To już wiesz...

Violetta
- Wzywamy wszystkie nerdy! - usłyszeliśmy nawoływania Curtisa z sali, w której mieliśmy wojnę. Mój humor i samopoczucie znacznie się polepszyło. Mam teraz pewność, że nikt nie będzie na mnie naciskać... Skierowaliśmy się wszyscy do tego śmisznego pomieszczenia. - Broduey, Camila. Wejdźcie na scenę, a reszta niech usiądzie. - usiedliśmy przed sceną. Nieźle ją widać. - Pamiętajcie, że będziecie tańczyć w trybie Hard.
- Camila najpierw ty. Stań na środku. - zrobiła to.
- Jaką piosenkę wybierasz? - zapytał Curtis
- Wybieram Firework. - pamiętam, że złoci coś mówili, że Cami im mówiła, że jeżeli będzie Katy Perry to na pewno ją wybierze.
- Zaczynaj. - zarządził Curtis i rozbrzmiały pierwsze takty piosenki...
 
(od aut. nie zwracajcie uwagi na punkty z filmu. Każdy wie że nerdy tak dobrze nie tańczą :D)
Świetnie jej poszło! Zdobyła 1100000. 
- Świetnie Ci poszło Cami. - pochwalił ją Robert.
- Dzięki. - powiedziała i zeszła ze sceny.
- Broduey. Co wybierasz? - zapytał Curtis.
- On The Floor. - powiedział i rozbrzmiała muzyka...
Wow. Temu to poszło świetnie. Tylko nie pokazali punktów! Ugh...!
- Stańcie oby dwoje na scenie. - zażądał Robert.
- Jedno z was wygrało o 150000 punktów. - oznajmił Curtis. To nie dużo.
- A jest to... - zaczął Robert (od aut. znowu drama cisza)
- Broduey! - powiedział głośniej Curtis. Jał. Tego się nie spodziewałam... Nie Cami... - Broduey zejdź ze sceny do reszty. Camilo... Nie pokazałaś światu wszystkich swoich możliwości. Jednak niepodważalne jest, że jesteś świetnym nerdem. Świat i pokemony potrzebują takiego znawcy jak ty. Mamy także nadzieję, że podczas apokalipsy zombie przyjmiesz nas do swojego schronu (TAK WIERZĄ W APOKALIPSĘ ZOMBIE! JA TEŻ WIERZĘ! A KTO WYŻEJ SZLACHCIE ZABRONI?!).
- Drzwi mojego schronu stoją zawsze szeroko otwarte. - powiedziała z uśmiechem i podeszła się do nas przytulić. - Powiadomcie mnie jeżeli coś się stanie. - poprosiła.
- Pewnie. - odpowiedziałam na równi z dziewczynami.
- Do zobaczenia. - powiedziała i skierowała się do wyjścia.
- No dobrze! Idźcie odpocząć. - powiedział Curtis i wraz z Robertem się ulotnił. Poszliśmy wszyscy do sypialni.
Następnego dnia
Siedzimy sobie w salonie. I... Zadziwię was. My nerdy nudzimy się. Nagle o czymś sobie przypomniałam.
- Która godzina? - zapytałam nagle.
- 12. - powiedziała Fran, a ja nagle zerwałam się z miejsca jak poparzona. Chciałam iść do sypialni, ale Leon mnie zatrzymał.
- Co się stało Violetta? - zapytał głosem pełnym zmartwienia.
- Nie ważne! - wykrzyczałam. O nie... Przestaje działać...
- O co chodzi?!
- O nic ważnego! Muszę iść Leon! Za chwilę wrócę! - zaczęłam się wyrywać.
- Spokojnie. - uspokajał mnie. - Chodź. Pójdę z Tobą.
- Nie! Muszę iść sama! - wyrwałam mu się, ale on złapał mnie za ramiona i mną potrząsną. Błagam nie rób tego... To wszystko pogorszy.
- Uspokój się i powiedz co się dzieje. Czemu się tak zachowujesz?
- Nie twoja sprawa! Zostaw mnie w spokoju! - krzyczałam jak opętana. Jeżeli on mnie zaraz nie puści to wszystko powróci...
- Przestań! - uniósł głos. - Chcę Ci pomóc tylko powiedz co się dzieje...
- Błagam... Puść mnie za nim...
- Za nim co?
- Za nim wszystko powróci! Zanim mnie zniszczy! - nie panowałam już nad sobą. Nie byłam już sobą... To... Z każdą chwilą... Pogrążało mnie na oczach przyjaciół... Znowu mogę wszystkich stracić.
- Co wróci?! - nie odpowiedziałam. Odepchnęłam go z całej siły i już chciałam uciec do sypialni, ale on... On... Zatrzymał mnie i... I...

Witam was po tej przerwie!
Wiem że większość z was nie tęskniła ale ja bardzo.
Przed wami część 1 rozdziału 8.
Ciekawi co się dzieje z Vivi?
Ja nie bo ja wiem :D
Ale nie powiem.
Dowiecie się w przyszłym tygodniu.
No. 
Chyba że liczba komów będzie duża to się zastanowię czy by nie dodać wcześniej.
Jak sam tytuł wskazuje...
Jest konkurs ale nie tu.
Jest on na mojej Jortini która jeszcze trwa w opowiadaniowym zawieszeniu i jeszcze na jakiś czas.
Tu macie linka do konkursiwa:
Jak na razie nie mam żadnej pracy więc zapraszam do brania udziału bo nagroda główna jest bardzo ciekawa :D
A na razie się z wami żegnam.
Idę w cierpieniu i katuszy spać.
Czemu w cierpieniu i katuszy.
Jak już pewnie wiecie, albo i nie, prowadzę z moją Patiś bloga o Bars And Melody.
No i znacie moją manię pisania na zapas.
Obecnie mam tam napisane 6 rozdziałów w zapasie i więcej nie wypada a wena na tamto opowiadanie rozsadza mój mózg.
Jakby ktoś był go ciekawy to serdecznie zapraszam:
Więc to by było na tyle...
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie!
Asia Ari <3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!

środa, 24 czerwca 2015

Kotki kotki bibelotki - przygotowania do powrotun :D

Hejo!
Jak sam tytuł wskazuje zaczynam przygotowania do powrotu, ale mam 1 mega znaczący problem.
Nie wiem co mam pisać.
To się nazywa być geniuszem.
Ale serio nie mam pojęcia co mam napisać. 
Mam już od dawna napisany rozdział 8 składający się z 2 części.
9 i początek 10.
Dlatego.
Od... 
Najbliższej niedzieli otrzymacie ode mnie to co mam napisane.
Tak jak zwykle.
1 rozdział na tydzień.
Po ukazaniu się rozdziału 9 chcę zobaczyć wasze pomysły co do opowiadania, ale tego.
Chyba że chcecie jakieś inne to tyż pod 9 napiszecie.
Jeżeli ktoś będzie chciał kontynuację tego to pod 9 pisze mi pomysł na rozwinięcie akcji i podpis i jeżeli mi się spodoba to wykorzystam to.
Od razu mówię nagrodą jest dedyk rozdziału w którym użyję pomysłu.
Jeżeli ktoś będzie chciał nowe opowiadanie to pod 9 pisze mi pomysł na opowiadanie ale nie całkowicie całą fabułę. 
Ją muszę sama opracować, ale może mi pisać jakieś szczegóły.
Np. Leon - anioł mroku Viola - anioł stróż który będzie chciał nawrócić Leona. 
To był przykład. 
I nie musicie ograniczać się do postaci z serialu.
Jeżeli nie chcecie żeby ich przyjaciółmi były postacie z serialu to ok.
Nie muszą.
Od was zależy.
Wezmę wszystkie i wrzucę później do ankiety :D
A na razie ja spadam.
Idę coś poczytać :D
Więc...
Wyczekujcie niedzieli :D
Ja nie mogę się już jej doczekać :D
Mam nadzieję że wy tyż :D
Idę jeszcze o nowinie poinformować na Jortni.
Jakby ktoś chciał to macie link:
Papa!
I jeszcze jedno.
Może się okazać że niedługo zmienię nazwę, ale to dalej będę ja.
A czemu?
I tak podpisuję się wszędzie inaczej więc no.
Jeszcze raz papa i do niedzieli!
Asia Ari <3