poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 19: Czekaj! Fede...? Federico!

Leon
- O Violetcie i o Twoim dzisiejszym zachowaniu.
- Ale po co. O moim zachowaniu już mi wygarnęliście. Ty, Pablo, Antonio. Nawet Beto. Ale i tak najgorzej było z Gregorio. - zaśmiała się. - A o Violetcie nie chce mi się gadać.
- Dobra. Ale powinieneś wiedzieć, że cały dzień chodziła smutna i przygnębiona. Gdy się jej zapytałam co się stało to powiedziała, że się z Tobą pokłóciła i dlatego jest smutna. - powiedziała, a mi zrobiło się strasznie głupio, że Violetta przeze mnie jest smutna Jesteś idiotą bez uczuć. ~ szepnęła moja podświadomość..
- Ale na pewno chodzi o Violettę? - Ale się kompromitujesz. ~ta podświadomość robi się wnerwiająca.
- Tak Leon. A teraz... Leć do niej. - jak powiedziała tak zrobiłem. Całą drogę przebyłem biegiem.
- Violetta! Jesteś w domu?!! - zawołałem, ale nie usłyszałem odpowiedzi. Jeśli myślisz, że Ci odpowie to jesteś idiotą. ~ uświadomiłam mi moja podświadomość. Jak ona mnie wkurza! W sensie moja podświadomość. Szybko poszedłem pod jej pokój. Gdy chciałem wejść naszły mnie wątpliwości czy powinienem tam wejść. Zapytaj się lepiej czy chcesz ją odzyskać. ~ doradziła mi moja podświadomość, która z resztą ma rację. Dobra. Wchodzę. I jak pomyślałem tak zrobiłem.
- Violetta! - krzyknąłem. Ona nie zwróciła na mnie uwagi. Podbiegłem do niej, zabrałem jej żyletkę. - Ty chciałaś się zabić? - No shit sherlock. ~ ach ta podświadomość.
- Co cię to interesuje! - wykrzyczała przez łzy.
- Dużo. A teraz mów dlaczego.
- Bo nie mam dla kogo żyć! Więc po co się męczyć!
- Violetta... A ja?
-  Ty?! Leon... Wyjdź. I daj mi skończyć. W końcu będę szczęśliwa i nie będę nikomu przeszkadzać. - mówiła przez łzy. Pośpiesz się albo stracisz ją na zawsze. ~ popędzała mnie podświadomość.
- Violetta... Szczęśliwsza będziesz jak będziesz tu... Ze mną.
- Leon! Nie rozumiesz, że przez Ciebie chcę się zabić! Nienawidzę za to samej siebie! - To już po ptokach. ~ powiedziała zrezygnowana podświadomość. O nie ja się tak łatwo nie poddam. ~ odpowiedziałem jej.
- Ale... Ja nic nie zrobiłem. - próbowałem się tłumaczyć.
- Wystarczyła nasza kłótnia. - mówiła spokojniej jednak przez łzy.
- Violu. Obiecuję Ci, że już nigdy się nie pokłócimy. Że już nigdy Cię nie zranię. Już nigdy nie skrzywdzę. Tylko mi wybacz. Błagam.
- Obiecujesz? - Czy ona Ci wybacza? Nie spieprz tego. ~ poradziła moja podświadomość.
- Przysięgam na moje życie. - ona nic nie odpowiedziała tylko mocno mnie przytuliła. Gratuluję Verdas. Odzyskałeś ją. ~ pochwaliła mnie moja podświadomość.
- Przepraszam... - wyszeptała.
- Nie masz za co.To ja powinienem Cię przeprosić za moją głupotę. Więc w ramach przeprosin w sobotę gdzieś Cię wyciągnę.
- Gdzie i po co?
- Gdzie to jest tajemnica. A po co. Też się dowiesz. Więc co ty na to.
- Jak mam się ubrać?
- Ładnie. - Znowu się narażasz. ~ ostrzegła moja podświadomość.
- Leon!
- Co?
- Nie zgrywaj idioty.
- A co jeżeli nim jestem?
- To nigdzie z Tobą nie idę.
- Ok. To ubierz najlepiej sukienkę. Ale wiesz... Nie taką wieczorową tylko taką... No...
- Luźniejszą?
- Tak.
- Niech Ci będzie mogę pójść.
- No. - powiedziałem po czym pocałowałem ją w czoło i wyszedłem.

Violetta
Dobra. Ja muszę wiedzieć gdzie będziemy szli. Nienawidzę niespodzianek. Ale mam pomysł jak się dowiedzieć. Leon za nim coś zrobi radzi się paczki aby wyszło lepiej. Wiec pewnie oni wiedzą.
(Rozmowa Violi i Fede)
- Halo?
- Hej Fede. Mam sprawę.
- Viola?
- Tak. To ja.
- Wal śmiało z tą swoją sprawą.
- Bo... Leon dzisiaj powiedział, że w sobotę mnie gdzieś wyciągnie...
- W senie randka?
- Nie. W sensie, że wyciągnie. I chciałabym wiedzieć gdzie.
- No... Ten... Ja... No... Ja nie wiem. Ale Marco powinien wiedzieć. Cześć!
- Czekaj! Fede...? Federico! - co za menda. Ale chociaż wiem gdzie mam dzwonić. Dobra. Teraz Marco.
Chwileczkę póżnieeeejjj...!
No po prostu pięknie. Obdzwoniłam całą paczkę i nikt nic mi nie powiedział. To był chory łańcuszek. Ostatnia trafiła mi się Ludmiła więc miałam nadzieję, że chociaż ona mi coś powie. Niestety się pomyliłam. Powiedziała mi tylko, że jeżeli on mi nie powiedział to dowiem się w sobotę. I to niby nazywają się przyjaciele?!
Sobota 9:30
Ten tydzień był dziwny... Z Leonem prawie w ogóle się nie widziałam bo po zajęciach przychodził do domu zjeść obiad, a później się ulatniał i wracał po 19. Cała paczka mnie unikała. W sumie to gadałam tylko z Sergio. Bardzo się z nim zaprzyjaźniłam. Pewnie pomyślicie, że to dlatego, że jest podobny do Lucasa, ale tak nie jest. On jest bardzo wyrozumiały. Mogę mu się ze wszystkiego zwierzyć, a on wysłucha i doradzi. Ale wracając do teraźniejszości. Więc obecnie leżę i rozmyślam co ten Leon wymyślił. W czwartek powiedział, że dowiem się w sobotę o 10 gdzie mnie zabiera. Więc mam pół godziny. Wywlekłam się z łóżka i wzięłam z szafy jakieś ciuchy. Poszłam z nimi do łazienki. Tam trochę się ogarnęłam i ubrałam. Gdy z niej wyszłam była równo 10:00. Zeszłam na dół. Zobaczyłam tam po pierwsze: śniadanie, po drugie: brak Leona i po trzecie: kartkę?

Czeeeść. To ja. Więc tak dzisiaj będzie poważna notka. W końcu poniedziałek, dzień powagi to i poważna notka. Szczegół, że ja piszę ją w piątek o godzinie 23:18. To tak. Najprawdopodobniej rozdziały nie będą pojawiać się już tak często. Jeżeli zastanawiacie się czemu to wiedźcie, że głównie przez was. Bo nie komentujecie. Dla was to tylko chwila, a dla mnie duża motywacja, że piszę dla ludzi, którzy są prawdziwi, a nie dla głupiej cyferki. Jest mi przykro, bo w weekendy zamiast uczyć się do sprawdzianów i kartkówek ja robię lekcję i piszę rozdziały żebyście mieli codzienni co czytać. Wasze oceny są dla mnie bardzo ważne, bo gdy ktoś pochwali to co robię to wiem, że zrobiłam coś dobrze i wam się podoba, a gdy napiszecie, że coś jest nie tak to wiem, że muszę jeszcze coś poprawić. A wiem, że muszę coś poprawić, bo często piszę w nocy i mój mózg często przynudza. Dobra ja nie przedłużam...
A na razie... KOMENTUJCIE. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
ElimelGamesPL
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

1 komentarz: