sobota, 7 marca 2015

One Shot #2: Cicha Mistrzyni - Szpecjal na 3000 wyświetleń.

Jestem Violetta. Mam 17 lat i chodzę do liceum. Ogólnie to... Nie mówię. Pewnie pytacie jak to możliwe. Gdy miałam 9 lat w domu wybuchł ogromny pożar. Nie pamiętam dokładnie co się stało. Wiem, że okazało się, że coś porobiło mi się ze strunami głosowymi i nie mogę mówić. Więc nie jest za ciekawie. Jestem taką szarą myszką. Wiecie. Duże bryle, dobrze się uczę i nie ubieram się w jakieś super modne ciuchy. Chodzę w tym co mi się podoba. Jak już mówiłam mam dobre oceny i w szkole wszyscy są przeciwko mnie. Nie mam przyjaciół. Nie potrzebuję ich. Wystarczy mi motocross. Tak. Jeżdżę na crossie. To moja tajemnica. Nie trenuję na profesjonalnym torze. W lesie znalazłam idealne miejsce do jazdy. Mogę tam robić różne tricki i inne takie. Poza moim tatą nikt o tym nie wie. Tak właściwie to... dzięki ojcu jeżdżę. Kiedyś był w tym dobry. Jeździł na zawody. Był mistrzem, ale mnie to nie interesuje. Gdyby ktoś się dowiedział miałabym przerąbane. Ale nie chcę o tym mówić. Nie lubię. Obecnie zmierzam do szkoły. Codziennie się łudzę, że znajdę jakąś przyjaciółkę, ale przez moją wadę jest to raczej nie możliwe. Gdy doszłam do szkoły wydarzyło się to co zwykle.
- Oooo... Proszę, proszę. Łamaga dalej się tu pokazuje. Violu... Ty się nic nie nauczyłaś. Dobrze wiesz, że nie warto tu przychodzić. - powiedział ten idiota Leon Verdas. Jeżeli nie wiecie kto to, to jest to mój osobisty dręczyciel. Znaczy... Wszyscy mnie dręczą, ale on jest najgorszy. Żałuję, że nie mogę mówić. Nagle zabrał mi plecak i rzucił do Ludmiły. Oni są naprawdę mało oryginalni. Codziennie to samo.
- Violu. Chcesz odzyskać plecak to tylko powiedz. - powiedziała Natalia, która obecnie go miała. Podała do Maxiego.
- Ej! - krzyknęła jakaś dziewczyna. - Zostawcie ją! - zaczęła mnie bronić? WFT!?
- O... Jakaś niunia broni tej pokraki. - powiedział Diego.
- Żadna niunia ośle! I w ogóle zostawcie ją! Nic wam złego nie zrobiła, a wy jej dokuczacie! Wynocha! - wydarła się na nich. O dziwo się posłuchali i poszli. Ona podeszła do mnie i pomogła mi pozbierać książki. - Nic Ci nie jest? - zapytała. Chyba jest nowa. Pokręciłam głową. - To dobrze. Jestem Francesca, ale mów mi Fran. Ty to? - zapytała. Szybko wyjęłam jakiś zeszyt i długopis. - "Violetta, ale mów mi Viola, Vilu lub Vivi." - przeczytała i się uśmiechnęła. Po chwili dopisałam. - "Sorki, ale ja nie mówię. Jesteś tu nowa?" Tak. - odpowiedziała. - Mogłabyś mnie oprowadzić. Nie znam tu nikogo poza Tobą i chyba nie chcę poznać. - zaśmiała się. - "Nie dziwię Ci się." - znowu się zaśmiała. - To co... Oprowadzisz mnie? - pokiwałam głową.
Po lekcjach.
Fran postanowiła odprowadzić mnie do domu. Nie wiem po co. Ale tak zadecydowała. Mojego ojca pewnie nie będzie, ale mam to gdzieś. Ważne żeby był Ramallo.
- Viola! Słuchasz mnie? - zapytała. Szybko napisałam odpowiedź.
- "Nie przepraszam. Zamyśliłam się." Nad czym myślałaś? - zapytała. - "O tym czy mój ojciec jest w domu." Rozumiem. - dalej szłyśmy w ciszy. Gdy byłyśmy pod moim domem pożegnałyśmy się. Gdy weszłam do domu zobaczyłam, że zamiast Ramallo pod drzwiami czeka mój tata. Od razu go przytuliłam. Niby nie obchodzi czy jest w domu czy nie, ale jak już jest zawsze się cieszę.
- Też tęskniłem. A u Ciebie wszystko dobrze? - kiwnęłam głową. - To świetnie. Chodź muszę Ci kogoś przedstawić. - powiedział i poszliśmy do salonu. Tam siedziało jakieś małżeństwo i mój osobisty koszmar.
- Co ty tu robisz?! - zapytał zdziwiony. Napisałam odpowiedź.
- "Mieszkam. I to dlatego ja się pytam co ty tu robisz?!" Właśnie mamo. Powie mi ktoś co tu się dzieje?
- No właśnie. - zaczęłam matka chłopaka.
- Będziecie przez najbliższe kilka miesięcy razem mieszkać. - dokończył jego ojciec.
- Że co?! - zapytał Leon.
- Tak. Musimy na jakiś czas wyjechać do Europy. - powiedział mój ojciec. Szybko napisałam moją wypowiedź na papierze. - "To nie mogę zostać sama? Poza tym Ramallo będzie. Nie możesz mnie zostawić z nim samej. To o nim Ci zawsze mówiłam." Violu... Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. - zapewnił mój tata. Nic nie odpowiedziałam. Wstałam i szybko pobiegłam do garażu. Tam ubrałam moje ciuchy do jazdy i kask. Szybko wsiadłam na motor i odjechałam. Postanowiłam pojechać do lasu.
Wieczorem
Właśnie wchodzę do domu. Motor postanowiłam schować tak żeby był niewidoczny. Starałam się wejść niezauważona do pokoju, ale niestety już od progu czekał na mnie ojciec.
- Gdzie byłaś? - zapytał zmartwiony. Wyjęłam telefon i napisałam mu wiadomość. - "Tam gdzie zawsze." Dobrze, że przyjechałaś za nim wyszedłem. - rzeczywiście był ubrany, a obok niego stały walizki. Znowu napisałam mu wiadomość. - "Proszę nie każ mi z nim mieszkać." Violu... Na pewno będzie dobrze. - zapewnił. - Teraz muszę już iść. - szybko napisałam odpowiedź. - "Dobrze... Szerokiej drogi. Będę tęsknić. Kocham Cię tato." Ja Ciebie też córciu. - powiedział i mocno mnie przytulił, a mnie jak za każdym razem jak wyjeżdża z oczy poleciało kilka łez. Gdy się oderwaliśmy on pocałował mnie w policzek i wyszedł. Poszłam do kuchni po coś do jedzenia. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej jogurt.
- Musimy pogadać. - usłyszałam głos mojego koszmaru. Usiadłam przy blacie. Napisałam coś na kartce. - "To mów." Taki mam zamiar. Więc... To co się dzieje w ścianach tego domu ma nigdy z poza tych ścian nie wyjść. Rozumiesz? - szybko napisałam odpowiedź nawet nie patrząc na kartkę. - "Dlaczego? W domu jesteś dla ludzi jeszcze gorszy niż w szkole i nie chcesz żeby wzięto Cię za tyrana? Zmartwię Cię. Już nim jesteś." Nie. Wyobraź sobie, że jest całkiem odwrotnie. Jestem trochę irytujący, ale miły. - ja się chyba przesłyszałam. Szybko napisałam to co mam mu do powiedzenia. - "Ja dobrze słyszę? Ty miły? W to nikt Ci nie uwierzy." Uwierz mi Violu, że moje szkolne zachowanie jest takie iż albo ktoś jest fajny albo trzyma z Tobą. Więc sorki Violetta, ale ja wolę się trzymać z tymi fajnymi niż żeby męczyli mnie tak jak Ciebie. - powiedział. Ja wstałam i poszłam do siebie do pokoju. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Czyli ludzie mnie nie lubią, bo co? Bo nie mogę mówić? Nikt nie wie co to znaczy. I mimo wszystko nikomu nie życzę takiego losu jak mój. Nawet Leonowi. Płakałam jeszcze kilka godzin i w końcu zasnęłam.
Rano
- Violka! Wstawaj! - usłyszałam czyjś krzyk. Tak się wystraszyłam, że aż z łóżka spadłam. - Przepraszam. Nie chciałem żebyś się tak wystraszyła. - przeprosił i pomógł mi wstać. Kiwnęłam głową na dziękuję i podeszłam do szafy. - Viola... Nie chciałem Cię tak wczoraj potraktować. - ja mu zaraz przyrąbie. Szybko napisałam odpowiedź na kartce i podałam mu ją. - "Nie udawaj, że Ci przykro, bo wiem, że tak nie jest. Jakoś w szkole jak mnie dręczysz nie jest Ci przykro. Teraz zachciało Ci się zgrywać dobrego rycerza w lśniącej zbroi na białym koniu? Jak tak to na to za późno. Od jakiś... Nie wiem... 4 lat darzę Cię szczerą nienawiścią. A teraz wynocha z pokoju." Ok. Pójdę, ale porozmawiamy jeszcze dzisiaj. - oznajmił i wyszedł. Ja po raz kolejny podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej ubrania na dzisiaj. Później skierowałam się do łazienki przyłączonej do mojego pokoju. Wykonałam poranne czynności i ubrałam się we wcześniej przygotowane ubrania. Gdy wyszłam z łazienki, a następnie z pokoju poczułam zapach naleśników. Ale zaraz. Przecież to ja zawsze robię śniadanie. O nie... ~ powiedziała moja podświadomość. Zeszłam do kuchni. Zastałam w niej Leona robiącego naleśniki. Usiadłam przy blacie i zaczęłam mu się przyglądać. Nagle zaczął śpiewać nieznaną mi piosenkę. Nagle odwrócił się w moją stronę i tak się wystraszył, że upuścił talerz. Napisałam coś szybko na kartce, a później podłam mu ją z wielkim uśmiechem.
- "Przepraszam nie chciałam Cię tak wystraszyć. Co śpiewałeś?" Piosenkę. - popatrzyłam na niego z wyrzutem. On tylko się zaśmiał i oddał mi papier. Szybko napisałam kolejne pytania. - "Jak się nazywa? Sam ją napisałeś?" Tak to moja piosenka, a nazywa się Voy Por Ti. A co? - chwile poczekał. - "Podoba mi się. To pierwsza piosenka, którą słuchałam od bardzo dawna." Serio? Czemu? - I znowu muszę pisać. - "Jak byłam młodsza uwielbiałam śpiewać, a po tym pożarze... Już nie mogłam." To ty kiedyś mówiłaś? - zapytał zdziwiony. Pokiwałam głową. - A czemu teraz nie możesz? - dobrze, że na to mam przygotowaną kartkę z odpowiedzią. Wyjęłam ją z kieszeni i podałam mu. - "Podczas tego pożaru prawie przygniotła mnie belka. Nawet nie wiem skąd się w tamtym domu wzięła. Ale co się dziwić miałam 9 lat. Bardzo się bałam. Skuliłam się w kłębek w kącie salonu i zaczęłam krzyczeć. Znalazł mnie jakiś strażak. Rodzice zabrali mnie do lekarza. Powiedział, że kiedyś powinnam jeszcze zacząć mówić. Ale nic nie wiadomo." Nie wiedziałem. - powiedział i podał mi talerz z naleśnikami. Gdy zjadłam wstałam i włożyłam talerz do zmywarki. Skierowałam się w stronę garażu gdzie stała moja maszyna.
- Gdzie idziesz? - zapytał Leon. Nie odpowiedziałam. Weszłam do środka i zobaczyłam motor bardzo podobny do mojego tylko niebieski. To pewnie Leona. ~ pomyślałam. Ubrałam strój do jazdy. Wyjęłam moją maszynę z ukrycia. Odwróciłam się że by wziąć kask. W drzwiach zobaczyłam Leona. Łzy momentalnie napłynęły mi do oczu. Wzięłam jakąś kartkę napisałam na niej wytłumaczenie i podałam mu. - "Leon proszę nie mów nikomu. Jak ktoś się dowie będę miała w szkole jeszcze bardziej przerąbane." Spokojnie. Skoro nie chcesz to nikomu nie powiem. Powiedz tylko od jak dawna jeździsz. - pokalałam na palcach 2. - Od dwóch lat? Nigdy nie widziałem Cię na torze. A z tego co mi wiadomo to w mieście jest tylko jeden. - napisałam na kartce miejsce gdzie jeżdżę. - "Nie chodzę na tor. Jeżdżę w lesie. Kiedyś jak spacerowałam znalazłam je. Jest idealnie i świetnie się tam jeździ." Zapisujesz się na tego roczne mistrzostwa? - pokręciłam głową. - Pokarzesz mi to miejsce? - kiwnęłam głową. A co mi szkodzi? ~ pomyślałam. Chwilę poczekałam i Leon był już gotowy. Zdjęłam z półki kask i założyłam go na głowę.  Wsiadłam na motor i wyjechałam z garażu. Leon był za mną. Skierowaliśmy się w stronę lasu.
Chwileczkę póżnieeeejjj...!
Przed sekundką dojechaliśmy na miejsce. Leon podziwia. Rozumiem go. Tu jest magicznie.
- Ale tu ślicznie. Dobra. Ale teraz przejdźmy do konkretów. - spojrzałam na niego niezrozumiale. - Pokarz co umiesz. - pokręciłam głową. - Oj przestań! Nie będzie źle. - napisałam mu wiadomość. - "Jeszcze nigdy nie jeździłam przed nikim. Poza tatą, ale on się nie liczy." Kiedyś musi być ten pierwszy raz. Dawaj. - zachęcił mnie. Zrezygnowana napisałam wiadomość. - "Tylko się nie śmiej." Uwierz nie będę. - zapewnił, a ja założyłam kask. Zrobiłam 3 kółka i kilkanaście tricków. Po skończonym przejeździe zaparkowałam obok niego, zeszłam z maszyny i zdjęłam kask. Napisałam
szybko wiadomość. - "Nie komentuj wiem, że było tragicznie." Tragicznie? - kiwnęłam głową. - Violetta ty robiłaś niektóre tricki z, którymi nawet zawodowcy sobie nie radzą. Wykonałaś popisowe akcje, które umiał wykonać tylko jeden człowiek. Skąd ty się tego nauczyłaś? - szybko mu odpowiedziałam. - "Ty zawodnikiem jest mój ojciec. On mnie wszystkiego nauczył. Zabronił mi komukolwiek mówić. Ty jesteś pierwszą osobą, która o tym wie." Matko! Violetta! Ty musisz wziąć udział w tegorocznych mistrzostwach! - pokręciłam głową. - Ale czemu? - szybko odpisałam. - "Ponieważ nie będę mogła zostać anonimowa, a jeżeli ktoś w szkole się dowie będę miała jeszcze bardziej przerąbane." Nie będziesz mogła zostać anonimowa jeżeli będziesz na podium. Tak możesz podać się jako zawodnik anonimowy. Violetta musisz wziąć udział w zawodach. - niechętnie odpowiedziałam. - "Skoro mogę anonimowo to niech Ci będzie. Wystartuję. Kiedy one są?" Za 3 miesiące.
3 miesiące później
Dzisiaj są mistrzostwa. Strasznie się denerwuję. 2 miesiące temu napisałam ojcu, że biorę w nich udział. Napisał, że przyjedzie. I TO ZROBIŁ! Jest przy mnie w najważniejszym dniu mojego życia. Przyjechał tydzień temu i pomaga mi jako mechanik. Przez 3 dni się z nim wykłócałam, bo on chciał żebym się zapisała jako Violetta Castillo, ale wojnę wygrałam ja. Jestem anonimowy zawodnik nr 1. Tak w ogóle... Ja i Leon się zaprzyjaźniliśmy. W szkole trzyma się ode mnie z daleka. Ale chociaż mi nie dokucza. Ale co do kłótni o mój udział w zawodach. Przyłączył się do zdania mojego ojca. Z resztą Francesca też poparła mojego tatę. Ale co ja poradzę, że nie chcę żeby ktoś mnie poznał. Obecnie siedzę w namiocie i obgryzam paznokcie.
- Violetta! - wydarła się Fran. Tak ona też tu jest. - Nie obgryzaj paznokci. Pójdzie Ci świetnie. Na pewno wygrasz. - szybko napisałam jej sms'a. - "Oby nie." Wygrasz, wygrasz. Choć byś nie chciała to świetnie Ci pójdzie. I nawet nie protestuj. A teraz spadaj na start,  bo za 15 minut się zaczyna. - oznajmiła podając mi kask. Wzięłam mój motor i wyszłam z "warsztatu".
- Poczekaj! - usłyszałam za sobą wołanie Leona. - Powodzenia. Jestem pewny, że wygrasz. - powiedział i mnie przytulił. Gdy mnie puścił kiwnęłam tylko głową, bo już miałam kask. Ogólnie to nie da się po mnie poznać, że jestem dziewczyną. Pewnie pytacie co z włosami. Tak je schowałam, że ich nie widać.
- Wszystkich uczestników prosimy do stawienia się na linii startu. - ponownie zaczęłam kierować się w tamtą stronę. Gdy byłam na miejscu wsiadłam na motor. Odpaliłam go. Usłyszałam dźwięk oznaczający start. Wystartowałam tak szybko jak tylko umiałam. W połowie 1 okrążenia zobaczyłam, że jestem PIERWSZA! Przyśpieszyłam. Co chwila robiłam trick charakterystyczny dla mojego ojca. Pod koniec ostatniego okrążenia ktoś zaczął mnie doganiać. Przyśpieszyłam jeszcze bardziej. Na ostatniej prostej przymknęłam oczy. Okazało się, że... WYGRAŁAM!!!!!! Zatrzymałam motor. Podbiegł do mnie ojciec i Fran. Zaczęli mnie przytulać i gratulować mi.Po chwili zobaczyłam obok siebie Leona. Zdjęłam kask i rzuciłam mu się na szyję.
- Widzisz! Mówiłem, że wygrasz! - powiedział, a właściwie wykrzyczał. Nagle poczułam straszny ból w okolicy strun głosowych. Puściłam Leona i zaczęłam kaszleć. Z każdą chwilą gardło bolało mnie coraz bardziej. Leon bez namysłu wziął mnie na ręce. - Fran dzwoń po karetkę. - ta bez sprzeciwów to zrobiła. Chłopak szybko pobiegł do namiotu i posadził mnie na stojącym w nim stoliku. - Violetta oddychaj. - Łatwo Ci mówić Verdas! ~ wydarła się moja podświadomość.
Chwileczkę póżnieeeejjj...!
W końcu przyjechała karetka. Dali mi jakiś zastrzyk. Chwilę później przestałam kaszleć.
- Niestety musimy wziąć panią do szpitala. - kiwnęłam głową.
- Jadę z  nią! - krzyknęli na raz mój tata, Fran i Leon.
- Z panienką Castillo może jechać tylko rodzina. - oznajmił lekarz i zabrał mnie do karetki.
Kolejną Chwileczkę późnieeeejjj...!
Jesteśmy już w szpitalu. Lekarze zrobili jakieś prześwietlenia i podali mi jakieś leki. Powiedzieli, że za chwilę dostanę wypis. Gardło już mnie nie boli. Czuję, że za chwilę wydarzy się coś dobrego. Tylko nie wiem co. Nagle do sali wpadli Fran i Leon. Zaczęłam się śmiać. Zaraz... Co?! Ja nie mogę się przecież śmiać!
- Vivi czy ty się... - zaczęła Francesca.
- Zaśmiałaś? - dokończył Leon.
- Tak.
- Viola ty mówisz! - wykrzyczała Francesca.
- Rzeczywiście! Mogę mówić! Aaaaa! - zaczęłam się wydzierać i mocno przytuliłam moich przyjaciół. Z moich oczu automatycznie zaczęły lecieć łzy. - Mogę znowu mówić. Jednak mam szansę na odrobinę szczęścia. - wyszeptałam i puściłam ich. Leon ujął moją twarz w dłonie i otarł moje łzy, a mój tata i Fran ulotnili się z sali. Niespodziewanie Leon mnie pocałował
- Kocham Cię Violetta
- Kocham Cię Leon...

AAAA!! To dzieje się tak szybko!!! 3k wyświetleń. Nie wiem co wam powiedzieć poza ty że OS mi się nie podoba... WIEM!!
DZIĘKUJĘ!!!!!!!!!!!! KOCHAM WAS!!!!!!!!!

4 komentarze:

  1. Cudowny ten OS!
    Za szybko się skończył!
    Buziaki :*

    Blair <33

    OdpowiedzUsuń
  2. 57 yr old Mechanical Systems Engineer Ambur Hucks, hailing from Campbell River enjoys watching movies like "Charlie, the Lonesome Cougar" and Gunsmithing. Took a trip to Birthplace of Jesus: Church of the Nativity and the Pilgrimage Route and drives a Tundra. ich strona

    OdpowiedzUsuń
  3. prawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.

    OdpowiedzUsuń