niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 23: Czuję się ślepa.

Diego
- ... Larze. - powiedziałem niepewnie.
- Wy wiecie tylko jak się zachowywałem. Nikt nie wiedział jak tak na prawdę się czułem.
- A Lucas? - Boże Andres co z Ciebie za idiota. ~ uznała moja podświadomość, której musiałem przytaknąć.
- Andres. Skończ. - powiedział ostro Marco.
- Po prostu kurwa skończ. - dopowiedział jeszcze groźniej Maxi.
- Kim jest Lara? - Sergio... Nie radzę. ~ odradziła moja podświadomość.
- Sergio... - zacząłem.
- Nie Diego. To przyjaciel ma prawo wiedzieć. I przy okazji wy dowiecie się prawdy.
- Leon... - zaczęła Fran.
- Nie Francesca. A więc Lara to moja pierwsza, była dziewczyna. Poznaliśmy się w 1 gimnazjum. Od razu się w niej zakochałem. Była prześliczną brunetką o piwnych oczach. Zaprzyjaźniłem się z nią, a potem... Zdaje się, że pod koniec właśnie 1 klasy zapytałem czy nie zostanie moją dziewczyną. Zgodziła się. Byłem w siódmym niebie przez to jedno krótkie słowo, którym jest "Tak". Bardzo ją kochałem. Byliśmy parą idealną aż do 2 liceum. Wtedy... pierwszy raz się pokłóciliśmy. W tej chwili nawet nie pamiętam o co. Podejrzewam, że o nic ważnego. Że o jakąś drobnostkę. Powiedzieliśmy sobie kilka nieprzyjemnych słów i każde z nas poszło w swoją stronę. Lara przestała chodzić do szkoły. Martwiłem się o nią. Chciałem ją przeprosić. Najgorsze było to, że jej rodzice wyjechali na jakąś delegację. Postanowiłem pójść do niej po lekcjach. Gdy byłem pod jej domem zobaczyłem, że drzwi są uchylone. Wbiegłem do środka. Na dole jej nie było. Pobiegłem do jej pokoju i to co tam zastałem przeraziło mnie. Była tam. Leżała w skrzepniętej kałuży krwi. Nie oddychała. Szybko zadzwoniłem na pogotowie i policję. Przyjechali bardzo szybko. Policjanci mnie przesłuchali. Gdy skończyli lekarz powiedział, że podcięła sobie żyły i zrobiła to kilka dni tamu. Jak się okazało zrobiła to po naszej kłótni. Pewnie jak pamiętacie moje zachowanie zmieniło się diametralnie. Nie byłem sobą. Nie przejmowałem się innymi. Sami wiecie jak było. Ale było tak, bo... Czułem się pusty. Na początku był wielki ból, ale później... Pustka, która powstała ze złości na samego siebie. Nawet Lucas o tym nie wiedział. Nie byłem sobą. Nie umiałem sobie wybaczyć, że przeze mnie Lara się zabiła. Tak było do puki nie zobaczyłem przed tym cholernym pożarem Violetty. Wtedy obiecałem sobie, że... Że nigdy nie dopuszczę aby stała się jej jakakolwiek krzywda. - zakończył mocno zdołowany.
- Leon... - zaczął Andres.
- Tak nam przykro. - dokończyła Elena.

 Violetta
Nie wiem gdzie jestem. Nie wiem z kim tu jestem. Jestem związana. Jest mi zimno. Strasznie się boję. Wiem, że są tu jacyś ludzie. Widzę ich, ale niewyraźnie. Jeden do mnie podchodzi. Zakłada mi opaskę na oczy. Czuję się ślepa.
- Zdejmiesz to z oczu jak Ci powiem. - powiedział rozwiązał mnie i wyszedł. - Możesz zdjąć! - krzykną. Szybko to zdjęłam. Rozejrzałam się i zobaczyłam, że jestem w jakiejś ciemnej piwnicy. Wyjęłam szybko telefon. Kurwa brak zasięgu! Jest źle. Cholernie źle. Jak teraz mnie znajdą? Może zapomną? Może już zapomnieli? Oby nie. Nie chcę tu zostać. Nie chcę być tu sama. Chcę do moich przyjaciół. Chcę do Leona...

Tydzień później. Leon.
Nie ma jej już od tygodnia, a ja czuję, że minęła cała wieczność. Szczerze... Czuję się martwy. Straciłem najważniejszą osobę w moim życiu po raz kolejny. Staram się robić wszystko żeby uzbierać pieniądze na okup. Ale jest problem studio. Zapytałem ojca czy nie przyjmie mnie do pracy, ale powiedział, że nie bo firma jest czynna do 17 a mi na 2 godziny nie opyla się chodzić. Do studia niby chodzę... Ale nie do końca. Przez ten tydzień byłem tam raz, bo siedziałem w pracy. Tak. Pracy. Odkryłem talent do gotowania więc pracuje w restauracji. Pomagam zastępcy szefa kuchni. Ale nie jestem tu sam. Po szkole przychodzi tu paczka i też pracuje. Chłopaki w kuchni, a dziewczyny jako kelnerki. Pracujemy tu tydzień i mamy dość.
- Leon! Słuchasz mnie? - zapytała Ludmiła.
- A jak Ci się wydaje?
- Tak myślałam. Nie możesz się tak zachowywać. Przecież w końcu ją wypuszczą. - znowu...
- Albo zabiją. Lu to nie ma sensu nigdy nie uzbieramy takiej kwoty. Na pewno nie w miesiąc.
- Leon... Musimy być dobrej myśli. - zapewniał Fede. Tak w ogóle to jesteśmy u mnie. Bo moi znajomi się tu wprowadzili. Kij z tym, że śpią w śpiworach na podłodze. Uznali, że jestem w potrzebie i nie mogą mnie samego zostawić.
- Dobra... Ja idę spać. Nie mam zamiaru ciągnąć tego tematu. - powiedziałam i poszedłem do siebie. Wziąłem spodnie dresowe i poszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic i ubrałem się we wcześniej przygotowaną piżamę. Położyłem się do łóżka i jak ostatnio cały czas powiedziałem Violetcie dobranoc i próbowałem zasnąć. Udało mi się o 2 w nocy. To i tak bardzo wcześnie jak na mnie ostatnimi czasy.

No elo eloszka. Czo u was ziomeczki? U mnie spoko. Więc... Jak widać Leoś się załamuje. Jak mi go szkoda (w cale nie). No. Nie komentujecie. Jak dalej tak będzie to zacznę robić szantaż. A czemu? Ponieważ mogę. Ale ja nie przedłużam...
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
ElimelGamesPL
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

3 komentarze:

  1. Boski rozdział ;)
    Mam nadzieję że Leon nie załamie się aż tak bardzo i nazbierają odpowiednią sumę
    czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny *.*
    Ty taka groźna dzisiaj xD
    Czekam na next <3
    Pozdrawiam :*

    Blair <33

    OdpowiedzUsuń