sobota, 28 lutego 2015

Sprawa załatwiona!

Hejka!!
Pewnie nie wiecie o czo mnie chodzi. A chodzi o historię o jortini. Historia będzie kontynuowana, ale nie na tym blogu. Sprawę pomogła mi załatwić ma Sis. Łapajcie linka do bloga:
http://dziwnahistoriatiniijorge.blogspot.com/ !
Mam nadzieję, że historia wam się spodoba.

Miłej lekturki!
ElimelGamesPL

czwartek, 26 lutego 2015

Jest sprawa!

Siemano Ziomki. Jak tytuł głosi jest sprawa. Bo jak wiecie bądź nie. Kiedyś prowadziłam bloga o jortini. Ale tak jakoś się złożyło po założeniu tego bloga, że tamtego porzuciłam. Było tam zdaje się jakieś 15 rozdziałów. Szczerze mówiąc to brakuje mi tamtej historii. I tu zaczyna się wasza rola. Wymyśliłam sobie żeby przenieść tu tą historię. Rozdziały będą się pokazywać raz w tygodniu, ale obecnej historii nie porzucę. Nowa historia jeżeli zdecydujecie się, że chcecie jeszcze ją czytać będzie pojawiać się w soboty. Z tamtego bloga będę kopiować rozdziały tu, bo nie widzę sensu żebym przepisywała to wszystko z mego zeszytu jeszcze raz. Mam nadzieję, że dacie mi odpowiedź, bo brakuje mi tamtej historii.

A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
ElimelGamesPL
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ.

niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 23: Czuję się ślepa.

Diego
- ... Larze. - powiedziałem niepewnie.
- Wy wiecie tylko jak się zachowywałem. Nikt nie wiedział jak tak na prawdę się czułem.
- A Lucas? - Boże Andres co z Ciebie za idiota. ~ uznała moja podświadomość, której musiałem przytaknąć.
- Andres. Skończ. - powiedział ostro Marco.
- Po prostu kurwa skończ. - dopowiedział jeszcze groźniej Maxi.
- Kim jest Lara? - Sergio... Nie radzę. ~ odradziła moja podświadomość.
- Sergio... - zacząłem.
- Nie Diego. To przyjaciel ma prawo wiedzieć. I przy okazji wy dowiecie się prawdy.
- Leon... - zaczęła Fran.
- Nie Francesca. A więc Lara to moja pierwsza, była dziewczyna. Poznaliśmy się w 1 gimnazjum. Od razu się w niej zakochałem. Była prześliczną brunetką o piwnych oczach. Zaprzyjaźniłem się z nią, a potem... Zdaje się, że pod koniec właśnie 1 klasy zapytałem czy nie zostanie moją dziewczyną. Zgodziła się. Byłem w siódmym niebie przez to jedno krótkie słowo, którym jest "Tak". Bardzo ją kochałem. Byliśmy parą idealną aż do 2 liceum. Wtedy... pierwszy raz się pokłóciliśmy. W tej chwili nawet nie pamiętam o co. Podejrzewam, że o nic ważnego. Że o jakąś drobnostkę. Powiedzieliśmy sobie kilka nieprzyjemnych słów i każde z nas poszło w swoją stronę. Lara przestała chodzić do szkoły. Martwiłem się o nią. Chciałem ją przeprosić. Najgorsze było to, że jej rodzice wyjechali na jakąś delegację. Postanowiłem pójść do niej po lekcjach. Gdy byłem pod jej domem zobaczyłem, że drzwi są uchylone. Wbiegłem do środka. Na dole jej nie było. Pobiegłem do jej pokoju i to co tam zastałem przeraziło mnie. Była tam. Leżała w skrzepniętej kałuży krwi. Nie oddychała. Szybko zadzwoniłem na pogotowie i policję. Przyjechali bardzo szybko. Policjanci mnie przesłuchali. Gdy skończyli lekarz powiedział, że podcięła sobie żyły i zrobiła to kilka dni tamu. Jak się okazało zrobiła to po naszej kłótni. Pewnie jak pamiętacie moje zachowanie zmieniło się diametralnie. Nie byłem sobą. Nie przejmowałem się innymi. Sami wiecie jak było. Ale było tak, bo... Czułem się pusty. Na początku był wielki ból, ale później... Pustka, która powstała ze złości na samego siebie. Nawet Lucas o tym nie wiedział. Nie byłem sobą. Nie umiałem sobie wybaczyć, że przeze mnie Lara się zabiła. Tak było do puki nie zobaczyłem przed tym cholernym pożarem Violetty. Wtedy obiecałem sobie, że... Że nigdy nie dopuszczę aby stała się jej jakakolwiek krzywda. - zakończył mocno zdołowany.
- Leon... - zaczął Andres.
- Tak nam przykro. - dokończyła Elena.

 Violetta
Nie wiem gdzie jestem. Nie wiem z kim tu jestem. Jestem związana. Jest mi zimno. Strasznie się boję. Wiem, że są tu jacyś ludzie. Widzę ich, ale niewyraźnie. Jeden do mnie podchodzi. Zakłada mi opaskę na oczy. Czuję się ślepa.
- Zdejmiesz to z oczu jak Ci powiem. - powiedział rozwiązał mnie i wyszedł. - Możesz zdjąć! - krzykną. Szybko to zdjęłam. Rozejrzałam się i zobaczyłam, że jestem w jakiejś ciemnej piwnicy. Wyjęłam szybko telefon. Kurwa brak zasięgu! Jest źle. Cholernie źle. Jak teraz mnie znajdą? Może zapomną? Może już zapomnieli? Oby nie. Nie chcę tu zostać. Nie chcę być tu sama. Chcę do moich przyjaciół. Chcę do Leona...

Tydzień później. Leon.
Nie ma jej już od tygodnia, a ja czuję, że minęła cała wieczność. Szczerze... Czuję się martwy. Straciłem najważniejszą osobę w moim życiu po raz kolejny. Staram się robić wszystko żeby uzbierać pieniądze na okup. Ale jest problem studio. Zapytałem ojca czy nie przyjmie mnie do pracy, ale powiedział, że nie bo firma jest czynna do 17 a mi na 2 godziny nie opyla się chodzić. Do studia niby chodzę... Ale nie do końca. Przez ten tydzień byłem tam raz, bo siedziałem w pracy. Tak. Pracy. Odkryłem talent do gotowania więc pracuje w restauracji. Pomagam zastępcy szefa kuchni. Ale nie jestem tu sam. Po szkole przychodzi tu paczka i też pracuje. Chłopaki w kuchni, a dziewczyny jako kelnerki. Pracujemy tu tydzień i mamy dość.
- Leon! Słuchasz mnie? - zapytała Ludmiła.
- A jak Ci się wydaje?
- Tak myślałam. Nie możesz się tak zachowywać. Przecież w końcu ją wypuszczą. - znowu...
- Albo zabiją. Lu to nie ma sensu nigdy nie uzbieramy takiej kwoty. Na pewno nie w miesiąc.
- Leon... Musimy być dobrej myśli. - zapewniał Fede. Tak w ogóle to jesteśmy u mnie. Bo moi znajomi się tu wprowadzili. Kij z tym, że śpią w śpiworach na podłodze. Uznali, że jestem w potrzebie i nie mogą mnie samego zostawić.
- Dobra... Ja idę spać. Nie mam zamiaru ciągnąć tego tematu. - powiedziałam i poszedłem do siebie. Wziąłem spodnie dresowe i poszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic i ubrałem się we wcześniej przygotowaną piżamę. Położyłem się do łóżka i jak ostatnio cały czas powiedziałem Violetcie dobranoc i próbowałem zasnąć. Udało mi się o 2 w nocy. To i tak bardzo wcześnie jak na mnie ostatnimi czasy.

No elo eloszka. Czo u was ziomeczki? U mnie spoko. Więc... Jak widać Leoś się załamuje. Jak mi go szkoda (w cale nie). No. Nie komentujecie. Jak dalej tak będzie to zacznę robić szantaż. A czemu? Ponieważ mogę. Ale ja nie przedłużam...
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
ElimelGamesPL
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

sobota, 21 lutego 2015

One Shot #1: Od małego po wieki - Szpecjal na 2000 wyświetleń.

Jestem Viola i mam 5 lat. Mieszkam w Buenos Aires. Nie mam żadnych koleżanek ani kolegów. Dzieci z mojego poprzedniego przedszkola uważały mnie za dziwaka, bo chodzę w spodenkach, a nie sukieneczkach i spódniczkach i dlatego, że zamiast bawić się lalkami ja wolę grać w piłkę, zamiast bawić się w księżniczki wolę bawić się w domku na drzewie. Właśnie siedzę w samochodzie i jadę z rodzicami do ich znajomych. Mamusia mówiła, że mają córeczkę w moim wieku. Nie bardzo się z tego cieszę, bo nie chcę żeby kolejna osoba mnie wyzywała.
Właśnie rodzice zapukali do drzwi państwa Calugvich. (od aut. sorry nie umiem odmienić) Otworzyła nam wysoka pani z czarnymi włosami i zielonymi oczami. Była ubrana w sukienkę za kolana w kolorze miętowo-srebrnym.
- German! Maria! Jesteście. - przywitała moich rodziców. - Ty pewnie jesteś Violetta. - zwróciła się do mnie.
- Tak proszę pani.
- Wiesz mam córkę w twoim wieku. Myślę, że się polubicie. Ma na imię Francesca. - powiedziała i przy jej boku pojawiła się dziewczynka w granatowej sukience w białe groszki. W czarnych włosach ma czerwoną opaskę z czerwoną kokardkę.
- Cześć! - przywitała się bardzo entuzjastycznie. - Jestem Francesca. Ty to pewnie Violetta. - przytaknęłam. - Chodź do mnie do pokoju to się pobawimy i poznasz moją przyjaciółkę. - powiedziała i pociągnęła mnie do góry. Otworzyła drzwi i zobaczyłam śliczny turkusowy pokoik. Była w nim biała szafa i łóżko z turkusową pościelą. Na łóżku siedziała ruda, uśmiechnięta dziewczynka.
- Cami! To jest Viola. - przedstawiła mnie.
- Hej jestem Cami.
- A ja Viola.

3 lata później
Narrator:
Po 3 latach znowu zaglądamy do naszej Violi. Ma ona 8 lat i dzisiaj idzie 1 raz do szkoły. Idzie do drugiej klasy. Nie chodziła do szkoły w zeszłym roku ponieważ jej mama zginęła w wypadku. Violetta zaprzyjaźniła się z Francescą i Camilą. Dziewczynki są praktycznie nie rozłączne.

Violetta
- Tato! Tato! Musisz mnie odwieść do szkoły! - zaczęłam krzyczeć, bo nie chciałam się spóźnić.
- Dobrze córeczko na pewno się nie spóźnisz. - powiedział tatuś zabierając ode mnie plecak. Wyszliśmy na zewnątrz.
- Tatusiu! Ja muszę na chwilę wrócić do domu! - Ach... Ja zapominalska.
- Co się stało Violu?
- Zapomniałam pamiętnika.
- A nie wolisz go zostawić w domu?
- Nie! To mój pierwszy dzień w szkole! Chcę go mieć przy sobie. - wytłumaczyłam mu.
- To leć. - powiedział, a ja pędem pobiegłam do domku. Zgarnęłam zeszyciki i udałam się do samochodu.
Chwileczkę póżnieeeejjj...!
- No leć mała. - zachęcił mnie tatuś.
- A co jeśli mnie nie polubią?
- Violu... Nie przejmuj się zdaniem innych. Trzymaj się ludzi, którzy zaakceptują Cię taką jaką jesteś. Uwierz mi. Będzie fajnie.
- Dziękuję. Papa tatusiu. - powiedziałam i mocno go przytuliłam.
- Do zobaczenia słonko. - powiedział, a ja po chwili znalazłam się przed budynkiem szkoły. W środku zobaczyłam Cami i Fran. Od razu podbiegłam do nich i je przytuliłam.
- Viola! - zaczęła Cami.
- Jednak przyszłaś! - dokończyła Fran.
- To źle?
- Wręcz przeciwnie. - zaprotestowała Cami.
- Z drogi! Idzie Supernova! - krzyknęła jakaś blondynka. - Ooo... A kogo my tu mamy? - zapytała.
- Jestem Violetta. - odpowiedziałam niechętnie.
- Jesteś nowa. Nigdy Cię tu nie widziałam. - Zdaje się... milsza?
- Tak.
- Ludmiła nie drocz się z nią. - powiedziała ze śmiechem Fran.
- Oj Fran. Na żartach się nie znasz? A tak w ogóle to jestem Ludmiła. Supernova.
- Czemu Supernowa? - zapytałam.
- Nie wiem. Po prostu podoba mi się ta nazwa i interesują mnie gwiazdy.
- Muzyczne i filmowe? - dopytywałam.
- Nie... Te na niebie. Jak im się tak przyjrzeć to są na prawdę piękne. - wytłumaczyła. I nagle zadzwonił dzwonek.
- Gdzie teraz mamy? - zapytałam się ich.
- W sali... 19. Chyba z Angie. - odpowiedziała Cami.
- Z Angie? A kto to? - Kolejne pytanie z serii "Szkoła".
- To jest najlepsiejsza nauczycielka w szkole. - powiedziała uradowana Fran.
- A czego uczy?
- Muzyki! - krzyknęły. Pobiegłyśmy pod klasę.
Po lekcji muzyki.
Gdy wyszłyśmy z klasy dziewczyny poszły na stołówkę, bo były głodne. Ja nie miałam apetytu do jedzenia więc poszłam pozwiedzać szkołę. Gdy tak sobie łaziłam poczułam, że na kogoś wpadam. Tak mocno się z tą osobą zderzyłam, że upadłam na podłogę.
- Ojej! Nic Ci nie jest? - zapytał i pomógł mi wstać.
- Nic. Okej. A Tobie nic się nie stało? - zapytałam.
- Nie. Wszystko dobrze. Ale zaraz. Ty jesteś tą dziewczynką, która doszła do naszej klasy?
- Aha.
- To dobrze. Nasz wychowawca kazał mi Cię znaleźć i oprowadzić. Tak w ogóle to jestem Leon. A ty? - zapytał, a ja zauważyłam, że ma szmaragdowe oczy i kasztanowe włosy. Wygląda na miłego.
- Violetta.
- Ładne imię. A teraz chodź zwiedzać. - powiedział i ruszyliśmy w drogę. Pokazywał mi każdy gabinet. Bardzo dużo rozmawialiśmy. Mam nadzieję, że będziemy przyjaciółmi.

4 lata później.
- Ja otworzę Olga!!! - zawołałam gdy ktoś zapukał do drzwi. - Hej Leon. - powiedziałam i rzuciłam się mojemu przyjacielowi na szyję.
- Hej Violu. Aż tak się stęskniłaś? - zapytał przez śmiech.
- Tak. A co nie można? - zapytałam również rozbawiona.
- Pewnie, że można. - powiedział, a ja znowu go przytuliłam. Przez te 4 lata dużo się zmieniło. Francesca wyjechała do Włoch, bo jej rodzice musieli. Cami wyjechała do Brazylii, a Ludmiła przeprowadziła się z mamą do innego miasta. Więc... został mi tylko Leon. W domu też się zmieniło. Olga i Ramallo ciągle się kłócą, a ja mam z nich zaciesz, a tata... dużo podróżuje. Ja przez te 4 lata bardzo zaprzyjaźniłam się z Leonem. Dzisiaj jak co dzień przyszedł po mnie bo idziemy do szkoły. O! Właśnie! Szkoła! - Idziemy? - zapytał przerywając mi moje rozmyślania.
- No. Tylko chwila. Po plecak muszę iść. - powiedziałam i poszłam. Gdy byłam w pokoju wzięłam jeszcze mój pamiętnik. Tak dalej piszę pamiętnik! Zbiegłam na dół i razem z Leone poszliśmy do szkoły. Szliśmy w ciszy. Rozumieliśmy się bez słów.
- Viola... Żyjesz? Mówię do ciebie od co najmniej 5 minut.
- Serio? Przepraszam. Zamyśliłam się.
- To widzę. - zaśmiał się. - Co się stało?
- Nic... Po prostu martwię się o tatę.
- Co się mu stało?
- Nie dzwoni do mnie od 3 dni.
- Może nie ma czasu.
- Ale Leon. On zawsze dzwonił i zawsze odbierał. Potrafił odebrać nawet gdy był na jakimś ważnym spotkaniu.  A teraz od 3 dni nie ma z nim żadnego kontaktu. A co jeżeli stała mu się krzywda? - zapytałam już całkiem przerażona i bliska płaczu.
- Ej nie płacz... Na pewno nic mu nie jest. Może... Zgubił telefon... Albo nie ma zasięgu. Viola uwierz nic mu nie jest Twój ojciec jest cały i zdrowy. Proszę tylko nie płacz. - powiedział i mocno mnie przytulił.
- Dziękuję.
- Za co?
- Za to... że po prostu jesteś.
- Przestań. Przecież po to mnie masz. Zawsze będę przy Tobie. - powiedział, wziął mnie za rękę i ruszyliśmy w dalszą drogę.
Lekcja muzyki z Angie 
Siedzę i słucham jak Angie opowiada o jakimś sławnym kompozytorze. Nagle ciszę przerywa telefon. I TO MÓJ TELEFON!
- Czyj to telefon? - zapytała spokojnie nauczycielka.
- Angie przepraszam. Mogę odebrać? - zapytałam.
- Dobrze. - zgodziła się, a ja szybko wyszłam z klasy.
(Rozmowa Violi i Ramallo)
- Halo?
- Violetta? Tu Ramallo.
- Hej. Coś się stało?
- Tak. Musisz natychmiast przyjechać do domu.
- Ramallo nie mogę mam jeszcze lekcje. Mów co się stało.
- Twój tata miał wypadek.
- Co?! W którym jest szpitalu?
- Viola... On nie przeżył.
- Dobrze zaraz będę. - powiedziałam przez łzy. Weszłam szybko do klasy.
- Viola co się stało? - zapytała Angie.
- Mój tata... Nie żyje. Miał wypadek. Muszę iść do domu.
- Dobrze. Tylko... Leon odprowadź ją.
- Dobrze. Chodź Viola. - powiedział i poszliśmy. Całą drogę płakałam. Bałam się, że dadzą mnie do jakiś obcych ludzi. Nie chciałam tego. Pożegnałam się z Leonem i weszłam do środka. Od progu przytuliła mnie zapłakana Olga.
- Olga... Wszystko będzie dobrze. - próbowałam ją pocieszyć.
- Ale malutka... Teraz będziesz musiała wyjechać.
- Alle... Jak to wyjechać? - zapytałam przerażona.
- Violu. Twoja najbliższa rodzina mieszka w Hiszpanii.
- Ale ja nie mogę wyjechać! - wykrzyczałam i pobiegłam do pokoju. Niestety wiem, że wyjazd jest konieczny. Mam nadzieję, że chociaż Olga i Ramallo pojadą ze mną. Ale co z Leonem? Mam wyjechać bez pożegnania? Nie! Mam pomysł! Napiszę mu list.
Później
Jestem pod szkołą. Czekam aż Leon skończy lekcje. Znaczy nie do końca Leon. Bo nie chcę się z nim spotykać. Prawdę mówiąc to czekam na Larę, jego siostrę. O! Idzie!
- Lara!
- Viola. I co? Co się z Tobą stanie?
- Nie mów proszę Leonowi.
- Dobrze nie powiem. Ale o co chodzi?
- Moja najbliższa rodzina mieszka w Hiszpanii i muszę wyjechać. Jak byś mogła to przekaż Leonowi list. On wszystko tłumaczy.
- Nie ma innego wyjścia?
- Niestety. Żegnaj Lara.
- Żegnaj Viola. - powiedziała i mnie przytuliła. Nagle zauważyłam, że Leon wychodzi ze szkoły więc szybko pobiegłam i wsiadłam do samochodu.
Na lotnisku
Jesteśmy na lotnisku. Olga i Ramallo powiedzieli, że jadą ze mną, bo nie chcą mnie zostawiać. Tak sobie myślę co teraz robi Leon. Podejrzewam, że czyta ten list. Pamiętam nawet co w nim napisałam:
"Drogi Leonie. Jak pewnie wiesz mój tata nie żyje. Olga i Ramallo powiedzieli, że moja rodzina żyje w Europie więc muszę wyjechać. Nie wiem czy kiedyś się jeszcze zobaczymy. Mam nadzieję, że tak. Wiem, że będzie Ci bardzo przykro, że się nie pożegnałam, ale tak będzie lepiej. Pożegnanie z Tobą byłoby jeszcze bardziej bolesne niż odejście bez pożegnania. Nie chcę żebyś cierpiał dlatego będzie lepiej jak zapomnisz o mnie i, o naszej przyjaźni. Żegnaj Twoja najlepsza przyjaciółka Violetta."
Nie wiem czy dobrze zrobiłam każąc mu zapomnieć. Mam nadzieję, że tak.

 7 lat później.
Dzisiaj wracam z Olgą i Ramallo do Buenos Aires. Tyle się zmieniło. Miałam przejąć firmę ojca, ale to nie dla mnie. Przekazałam pracę prezesa Ramallo. Po tylu latach zasłużył na to. Olga... To po prostu Olga. Dalej się mną opiekuje i dalej jest strasznie nadopiekuńcza. Kocham ich. Przez te 7 lat zastępowali mi rodziców. Zastanawia mnie jak Leon. Tak. Ja o nim nie zapomniałam, ale on pewnie zapomniał o mnie. Mieszkałam z moją ciotką Amelią. To najmłodsza siostra mojej mamy. Bardzo się cieszę, że wracam.
- Pasażerowie lotu nr 852 do Buenos Aires proszeni do udania się na odprawę. - wywołują nasz lot. Buenos Aires. Violetta powraca!
Później i to tak dużo później.
Jest godzina 5:47. Właśnie wchodzę do mojego pokoju. Nic się w nim nie zmieniło. Dalej jest cholernie dziewczęcy. Ale podoba mi się. Dzisiaj postanowiłam pójść do szkoły. Niby nie muszę... Ale chcę pójść. Zanim to zrobię rozpakuję się jeszcze.
Nareszcie się rozpakowałam i spakowałam do szkoły. Jest po 7 więc pora wyjść. Mam nadzieję, że sobie poradzę.
W szkole.
Już doszłam. To miejsce też nic, a nic się nie zmieniło. Tak. Chodzę do tej samej szkoły co 7 lat temu. Dobrze, że jest tu też liceum. Idę właśnie do gabinetu Antonia. Zapukałam i usłyszałam ciche proszę, i weszłam.
- Dzień dobry Antonio. - powiedziałam z uśmiechem.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - zapytał po czym podniósł głowę. - Boże! Violetta! To ty?
- Tak Antonio. Tęskniłam za Tobą. - powiedziałam i mocno go przytuliłam.
- Też tęskniłem. Chodź zaprowadzę Cię do klasy.
- Dziękuję. - powiedziałam i ruszyliśmy. Jak się okazało pierwszą lekcję mam z Angie. Trochę się denerwuję, bo dawno jej nie widziałam. Mam nadzieję, że mnie pozna. Antonio zapukał do drzwi klasy i wszedł, a ja za nim.
- Angie. Masz nową uczennicę.
- Serio? A kogo? - zapytała zdziwiona. Wtedy dostrzegła mnie. - Violetta! Tak dawno Cię nie widziałam. - Dobrze, że lekcja się jeszcze nie zaczęła. ~ pomyślałam.
- Tak. Tak. Angie. Też się stęskniłam. - powiedziałam uśmiechnięta.
- To ja was zostawię. - powiedział i poszedł.
- To... Angie... Co się zmieniło? Dalej jesteś wychowawczynią klasy, w której byłam.
- Tak. Tylko...
- Tylko co?
- Po Twoim wyjeździe dużo się zmieniło. Zwłaszcza Leon. On bardzo się zmienił. Stał się... Inny.
- To znaczy?
- On... Zaczął wszystkim dokuczać. Opuścił się w nauce. I ogólnie źle się z nim dzieje.
- Ale dlaczego?
- O to ty musisz go zapytać.
- On już o mnie zapomniał. - powiedziałam i zadzwonił dzwonek. Ja stanęłam obok Angie i czekałam aż wszyscy usiądą.
- Dobra dzieciaki! Mamy w klasie nową koleżankę. Nazywa się Violetta. - nagle poczułam na sobie czyjś wzrok. Rozejrzałam się po klasie, ale nie zlokalizowałam kto się na mnie patrzył. - Violu usiądź z Larą. - powiedziała z uśmiechem Angie
Po lekcji muzyki
- Violetta! Tak za Tobą tęskniłam! - Wiedziałam, że długo nie wytrzyma. ~ zaśmiałam się w myślach.
- Ja też tęskniłam, ale zaraz mnie udusisz.
- Sorki. A ty już tak na zawsze wracasz?
- Tak. A tak w ogóle Angie mówiła mi, że z Leonem stało się coś dziwnego.
- Miała rację. Pacz tam. - powiedziała i wskazała na chłopaków przy szafkach po drugiej stronie. Stał tam Tomas, Diego i... Nie wierze... To Leon!
- Czemu on się z nimi zadaje?
-  Nie wiem. Był strasznie załamany po Twoim wyjeździe. Za to teraz uważa się za nie wiadomo kogo.
- Kto uważa się za nie wiadomo kogo? - zapytał Leon, który nie zauważyłam kiedy podszedł.
- Ty. A o kim można inaczej mówić. - zapytała ironicznie brunetka. I teraz mam dylemat. Przeszkodzić czy czekać aż skończą. Lepiej wybrać drugą opcję.
- No ja nie wiem. Może o Tobie? - Od kiedy oni tak się kłócą.
- Daj spokój. Przywitaj się lepiej ze swoją najlepszą przyjaciółką. - O nie...
- Cześć Leon. - przywitałam się grzecznie. Zdębiał.
- My się znamy? - zapytał. A jednak... Zapomniał.
- Tak... Znaczy... Nie ważne. - powiedziałam zrezygnowana i odeszłam.
- Jesteś IDIOTĄ! - wykrzyczała wściekła Lara. - Vils! Czekaj! Idę z Tobą! - wołała za mną. - Nie zwracaj uwagi na tego głupka. Najwyraźniej nie jest wart twojej przyjaźni.
- Może masz rację... Chodź. Zaraz zajęcia z Pablo.
Po lekcjach
Wracam właśnie z lekcji do domu. Mam mega doła. Mój najlepszy przyjaciel mnie nie pamięta. Zmienił się... Ale niestety na gorsze. Ciągle żałuję, że się z nim nie pożegnałam. Ale czasu już nie cofnę. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie z nadgarstek.
- Viola... - O nie... Czego on ode mnie chce.
- Czego chcesz? Przecież nawet mnie nie znasz. - powiedziałam wściekła i smutna.
- Viola proszę... Wybacz mi. Nie chciałam żeby tak wyszło.
- Ale tak się stało. To trochę zabolało jak powiedziałeś, że mnie nie znasz. - powiedziałam jeszcze bardziej zdołowana niż byłam przed chwilą, a w moich oczach było widać ból.
- Wiem przepraszam Cię. Ale ty nie wiesz jak ja się czułem kiedy wyjechałaś bez słowa. Jak dostałem od Lary ten list i go przeczytałem załamałem się. Próbowałem od niej wyciągnąć gdzie jesteś. Nie chciała mi powiedzieć. I tak jakoś wyszło, że zaprzyjaźniłem się z Tomasem i Diego. Ale tak naprawdę nigdy o Tobie nie zapomniałem. Nie umiałem. Najgorsze były wakacje 4 lata temu. Wtedy jeszcze byłem sobą. Byliśmy z rodzicami w Hiszpanii. I wtedy... Wydawało mi się, że zobaczyłem Ciebie. Po powrocie starałem się zapomnieć.... O Tobie i o naszej przyjaźni, ale nie umiałem... Violetta jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Wybacz mi... - mówił błagającym głosem, a mi łzy leciały po policzkach.
- Tęskniłam za Tobą... - powiedziałam i rzuciłam się mu na szyję.
- Też tęskniłem. - jeszcze chwilę tak staliśmy i Leon odprowadził mnie do domu. Pożegnaliśmy się i weszłam do środka.
- Malutka!!!!! Wróciłaś już!!! - powiedziała Olga i mocno mnie przytuliła.
- Olga... Dusisz.
- Przepraszam słonko.
- Gdzie Ramallo?
- Pracuje... - powiedziała zasmucona Olgita. - Spotkałaś jakiś przyjaciół.
- Olgo dobrze wiesz, że mam tu tylko Leona i Lare. I tak spotkałam ich.
- I co?
- Dobrze.
- A Leon? - zapytała z charakterystycznym błyskiem w oku, który oznacza tylko jedno.
- Też dobrze.
- Może zaprosisz go dzisiaj na kolację. Tak dawno go nie widziałam.
- Ok. To... Ja pójdę do niego do domu. Do potem. - powiedziałam i szybko się ulotniłam. Szłam sobie spacerkiem do domu Leona. Mam nadzieję, że dalej mieszka z rodzicami.
Chwileczkę póżnieeeejjj...!
Właśnie jestem pod ich domem. Mam wątpliwości czy powinnam, bo czuję się trochę niezręcznie. Dobra raz kozie śmierć. Pukam. Czekam jakąś minutę i otwiera mi mama Leona. Veronica.
- Violetta! Kochana! Tak długo Cię nie widziałam. - powiedziała i mocno mnie przytuliła.
- Ja pani też. Jest może Leon? - Lepiej od razu przejść do sedna sprawy.
- Jest u siebie. - powiedziała z uśmiechem.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i poszłam szybko do jego pokoju. Zapukałam do drzwi i gdy usłyszałam głośne proszę weszłam do środka.
- Cześć Leon... - powiedziałam trochę niepewnie.
- Hej Violu. Wchodź. - zaprosił mnie do środka. Gdy weszłam usiadłam obok niego na łóżku. - Po co przyszłaś?
- No... Bo... Ten....
- Viola nie zjem Cię. Bez nerwów. - ma rację. Czemu się przy nim denerwuję? Czy możliwe, że... Nie! To niedorzeczne! A może...
- Bo... Olga... Zaprasza Cię do nas na kolację. - wydusiłam z siebie.
- O... To fajnie... O której? - Czy on się denerwuje czy tylko mi się wydaje?
- O... 18.
- Ok. Przyjdę.
- To fajnie. - powiedziałam i zapanowała między nami niezręczna cisza. Co się dzieje? Między nami nigdy nie było tak dziwnie. - To ja... Będę już szła do domu. Cześć.
- Do zobaczenia. - pożegnaliśmy, a ja szybko się ulotniłam.
Przed kolacją.
Za 15 minut przyjdzie Leon. Strasznie się denerwuję. Boję się co ta Olga wymyśliła. Jakieś 4 razy próbowała mnie wyswatać z moim przyjacielem z Hiszpanii. Teraz się trochę denerwuję. Tylko nie wiem czemu! Usiadłam na łóżku i wyjęłam mój pamiętnik. TAK MAM 19 LAT I CIĄGLE PISZĘ PAMIĘTNIK! Otworzyłam go w miejscu gdzie ostatnio skończyłam i zaczęłam pisać:
" Dzisiaj po raz pierwszy od 7 lat spotkałam się z Leonem.
   W szkole zachowywał się tak jakby mnie nie znał.
   To cholernie zabolało.
   Olga kazała mi go zaprosić więc poszłam do niego do domu.
   Spotkałam panią Veronicę, która bardzo się za mną stęskniła.
   Gdy poszłam do pokoju Leona zrobiło się strasznie niezręcznie.
   Czułam się dziwnie...
   Nie umiem tego wytłumaczyć...
   Zaczęłam sobie myśleć, że się w nim... Zakochałam...
   Ale to przecież nie możliwe...
   Chyba..."
- Violu! Leon przyszedł! - usłyszałam wołanie Olgi. O nie... ~ pomyślałam. Odłożyłam pamiętnik i zeszłam na dół. Kij z tym, że schodząc po schodach prawie się zabiłam. Gdy zobaczyłam Leona zaniemówiłam. Był ubrany w czarne dżinsy białą koszulę i czarną marynarkę. Włosy postawił na żel. I do tego te jego szmaragdowe oczy... Nie kuźwa Viola skończ! To Twój najlepsiejszy przyjaciel! Znacie się od małego! ~ moja podświadomość ma rację... To mój przyjaciel. ~ pomyślałam i się z nim przywitałam. Oczywiście Olga musiała go wytulić! Bo jakże by inaczej!
- Och Leoś! Tak dawno Cię nie widziałam!
- Ja Ciebie też Olgo. - powiedział rozbawiony. Po chwili Olga go puściła i poszliśmy do salonu. Usiedliśmy wszyscy na kanapie i rozmawialiśmy. Nagle Olga zaczęła temat bardzo niezręczny...
- Oj Leon... Ty nawet nie wiesz jaka Violetta była smutna po naszym wyjeździe. Można powiedzieć, że wpadła w jakąś depresję... Ciągle mówiła, że za Tobą tęskni... Przez jakiś czas była... Jakby pół martwa... - Ja jej coś zaraz zrobię! ~ krzyczałam w myślach.
- Olga! Skończ! To nie jest ważne! To zamknięty rozdział! - wykrzyczałam wściekła.
- Przepraszam malutka. - powiedziała i poszła do kuchni.
- Przepraszam za nią... Ona tak ma. Plecie różne głupoty bez żadnego ładu i składu. - próbowałam ją tłumaczyć.
- Spokojnie. Nic się nie stało. - powiedział i mnie przytulił. Teraz miałam pewność... Zakochałam się w Leonie... Moim najlepsiejszym przyjacielu... I co ja mam zrobić?
- Dzieciaki! Kolacja! - zawołała Olga. Ja i Leon wstaliśmy z kanapy i skierowaliśmy się do jadalni. Olga tak poustawiała talerze, że musieliśmy siedzieć obok siebie, a ona na przeciwko nas. Już się boję. ~ pomyślałam. - Leon muszę Ci powiedzieć, że wyprzystojniałeś przez te 7 lat. - Oooo... Zaczyna się.
- Dziękuję. - powiedział niepewnie.
- I jak się teraz przyglądam mojej Violi ona też bardzo wyładniała.
- Olga. - upomniałam ją, ale ona to zignorowała.
- Tak. Sam nawet to przyznaję. - Po czyjej on jest stronie! ~ oburzyła się moja podświadomość.
- Czyli przyznajesz, że Ci się podoba? - zamurowało mnie. Jak to usłyszałam zakrztusiłam się wodą!
- Olga! Proszę Cię! Przestań mnie swatać z moimi przyjaciółmi! Robiłaś to od kąt ukończyłam 15 lat! Prawie zniszczyłaś przyjaźń moją i José! Czemu to robisz!? Nie chcesz żebym miała przyjaciół czy jak?! Mam dość! Rozumiesz?! Mam dość! Przestań się wtrącać w moje życie! - wykrzyczałam i pobiegłam do pokoju. Gdy do niego weszłam rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać.
Chwileczkę póżnieeeejjj...!
Nagle usłyszałam jak ktoś puka do drzwi mojego pokoju. Nie chcę nikogo widzieć więc nic nie odpowiedziałam.
- Violu... - Nie... Leon... Proszę idź sobie. ~ powiedziałam w myślach. Poczułam jak materac od mojego łóżka się ugina. - Proszę nie płacz. Ja ją rozumiem. Troszczy się o Ciebie... Nie chce żebyś w przyszłości była sama. - Tylko jej nie broń! ~ zbulwersowała się moja podświadomość.
- Wiem... Po prostu... W Hiszpanii miałam przyjaciela... Jak usłyszałeś miał na imię José. Świetnie się dogadywaliśmy do puki Olga nie ubzdurała sobie, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Najgorsze jest to, że José poczuł coś do mnie. Ja go kochałam, ale jak brata. On niestety poczuł coś więcej więc musiałam to zakończyć.
- Viola... Jesteś dla mnie jak siostra, a ja dla Ciebie jak brat. My nigdy nie poczujemy do siebie nic więcej. - Tu się mylisz Leonku! ~ zaprotestowała moja podświadomość.
- Tak. Nigdy. - potwierdziłam smutna. Gdy to usłyszał mocno mnie przytulił. Siedzieliśmy tak z 10 minut. Później pożegnaliśmy się i Leon poszedł do domu. Po jego wyjściu szybko pobiegłam do pokoju mojej Olgity.
- Olguś... Przepraszam za to co powiedziałam. Poniosło mnie. Wybaczysz mi?
- Malutka... Pewnie. I... To ja powinnam Cię przeprosić. Nie wiedziałam, że zniszczyłam przyjaźń między Tobą, a José.
- Wiem, że nie zrobiłaś tego umyślnie. Tylko proszę, nie rób tego ponownie.
- Dobrze. - powiedziała i przytuliłyśmy się. Poszłam do łazienki gdzie umyłam się i przebrałam w piżamę. Wzięłam pamiętnik i zaczęłam pisać:
" Jestem po kolacji na, którą Olga kazała mi zaprosić Leona.
  Dzięki niej uświadomiłam sobie, że czuję do Leona coś więcej...
  Chciałabym żeby wiedział, ale nie może.
  Pamiętam co się stało z przyjaźnią moją i José gdy mi powiedział, że czuje do mnie coś więcej.
  Nie chcę żeby przyjaźń moja i Leona się skoczyła.
  To byłoby zbyt bolesne.
  Ale czy mniej bolesne jest ukrywanie swoich uczuć?
  Mam nadzieję, że kiedyś odważę się wyznać mu co tak naprawdę do niego czuję.
  Mam też nadzieję, że to "kiedyś" nadejdzie bardzo szybko.
  Czemu w życiu nie można uniknąć ból?..."
Gdy skończyłam zasnęłam z myślą o Leonie...
Tydzień później
To już dziś! To już dziś! Mam nadzieję, że Leon nie zapomniał! Dokładnie dzisiaj upływa 11 lat przyjaźni mojej i Leona! Nie mogę się doczekać! Prezent dostarczyli wczoraj. Pamiętam, że mówił mi ostatnio, że marzy mu się gitara. Ale nie byle jaka gitara. On chciałby kupić sobie gitarę, która należała do samego Elvisa Presleya. Trochę poszperałam, połaziłam tu i tam i znalazłam! Nie była ona tania, ale nie było mnie na 7 rocznicach. Muszę mu to wynagrodzić! Schowałam gitarę pod łóżko i wyszłam z domu.
Kolejną Chwileczkę Póżnieeeejjj...!
Właśnie wchodzę do szkoły. Do zajęć mam jeszcze pół godziny. Muszę znaleźć Leona! Najlepiej zacząć od klasy Beto. Zawsze przed lekcjami tam siedzi i brzdąka coś na gitarze albo gra na pianinie. Szybko skierowałam się w tamtą stronę. Już z daleka było słychać jak Leon gra na gitarze... Ale zaraz. Co on gra? Jeszcze nigdy nie słyszałam tej piosenki? A przecież on nie pisze piosenek. Nie? Nawet ona fajna. Jest wręcz śliczna. Stanęłam w progu i się wsłuchiwałam. Nagle Leon mnie zauważył i przestał grać.
- Od jak dawna tu stoisz? - zapytał.
- Od niedawna.
- Słyszałaś?
- Tak. I bardzo mi się podobała. - mówiłam podchodząc i siadając naprzeciwko niego. - Ty ją napisałeś?
- Tak.
- Jak się nazywa?
- Te esperare. A co?
- Nic. Po prostu bardzo mi się podoba.
- Fajnie. A tak w ogóle... Wszystkiego najlepszego z okazji 11 rocznicy naszej przyjaźni. - powiedział i zza pleców wyciągną czerwoną różę. - Resztę prezentu dostaniesz później.
- Śliczna. Ty swój też dostaniesz później. Idziemy?
- Idziemy. - odpowiedział i poszliśmy tradycyjnie na zajęcia z Angie.
Po lekcjach
Właśnie idziemy do mnie do domu. Na szczęście Olga jest u koleżanki, a Ramallo pracuje. Jesteśmy pod domem, a ja szukam kluczy. Grzebię w tym plecaku już 2 minuty i nie mogę ich znaleźć. Nagle z torby wypadł mi zeszyt. Cholera! Mój pamiętnik! Schyliłam się aby go podnieść, ale nie zauważyłam, że Leon też się schyla. Nasze dłonie przez przypadek się zetknęły, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz. Zabrałam szybko rękę i podniosłam się. Leon również wstał tyle, że miał w rękach mój pamiętnik. Oddał mi go, a ja bardzo się zarumieniłam.
- Piszesz pamiętnik?
- Nie wiedziałeś?
- Nie. Od dawna?
- Od śmierci mojej mamy. Ten zeszyt trzyma w okładce całe moje życie. Wszystkie moje tajemnice. Wszystkie moje uczucia.
- To lepiej go pilnuj. Ja bardzo bym chciał zdobyć taką wiedzę o Tobie.
- Po co?
- Żeby poznać całe Twoje życie. Wszystkie Twoje tajemnice. Wszystkie Twoje uczucia. - powiedział, a ja po raz kolejny się zarumieniłam. Violka! Ogarnij się! ~ rozkazała moja podświadomość z wyrazem twarzy harpii. Mogłabym pozwolić abyś dalej robiła z siebie idiotkę, ale będę dla Ciebie łaskawa i powiem Ci, że klucze masz w kieszeni. ~ dodała ze złowrogim uśmieszkiem. Zapięłam szybko torbę i sięgnęłam do kieszeni. Rzeczywiście były tam klucze.
- Nie śmiej się. - powiedziałam groźnie do Leon widząc kontem oka, że się śmieje. Otworzyłam drzwi i pociągnęłam Leona prosto do mojego pokoju. Wzięłam z szuflady bandamkę i kazałam mu zawiązać nią oczy. Od razu to zrobił. Schyliłam się i wyjęłam gitarę spod łóżka pakunek.
- Możesz zdjąć. - powiedziałam, a on wykonał mój rozkaz. - Proszę. - dodałam i podałam mu prezent.
- Dziękuję... - powiedział niepewnie. Usiadł na łóżku i wziął się za rozpakowywanie. - No nie. Czy to...
- Tak. Ostatnia wystawiona do sprzedaży gitara Elvisa Presleya. Podoba się? - zapytałam. Odłożył przedmiot na łóżko i wstał.
- To najlepsiejszy prezent jaki mógłbym sobie wymarzyć. Dziękuję. - powiedział i mocno mnie przytulił. - A skąd wiedziałaś, że chcę sobie kupić tą gitarę?
- Przez ostatni tydzień mi o niej gadałeś więc ciężko by było się nie domyślić, że ją chcesz. - powiedziałam z uśmiechem.
- To teraz moja kolej. - powiedział i chytrze się uśmiechną. Wyszliśmy z domu. - Proszę. - wręczył mi bandamkę. - Zawiąż oczy. - dodał, a ja wykonałam jego polecenie.
Kolejną Chwileczkę Póżnieeeejjj...!
- Jesteśmy. - oznajmił mój przyjaciel ściągając mi bandamkę. Na pierwszy rzut oka to było zwyczajne miejsce. Ścieżka, trawa, jezioro, ławka i drzewo. Ale gdy się temu przyjrzałam... Zakochałam się w tym miejscu. Pod drzewem leżał koc i koszyk piknikowy. - Podoba się?
- Bardzo.
- A to jeszcze nie wszystko. - spojrzałam na niego zdumiona, a on tylko się do mnie uśmiechną. Chwycił moją dłoń i podeszliśmy do koca. Wspólnie na nim usiedliśmy. - Głodna?
- Jak wilk. - zaśmialiśmy się.
- Pamiętasz. Jak byliśmy zawsze robiliśmy sobie takie specjalne kanapki.
- Jak mogłabym zapomnieć?!! One... To... To była moja odskocznia od tego cholernego Madrytu. Gdy je jadłam powracałam do chwil spędzonych z Tobą. Ale ty i tak robisz je najlepiej. - powiedziałam z uśmiechem.
- To świetnie! Bo tak się składa, że ja ma przy sobie całe pudełko zrobione moimi własnymi rękami. - powiedział i podał mi moje ulubione kanapki.
- Leon... To najlepszy dzień od całych 7 lat.
- Jeszcze się nie skończył, mała. - On i te jego żarty. ~ zaśmiała się moja podświadomość. Ja nie wiedzieć czemu się zarumieniłam. Co się ze mną dzieje? ~ zapytałam w myślach.
- I niech trwa jak najdłużej. - powiedziałam. Chwilę później już jedliśmy kanapki zrobione przez Leona.
Troszkę później
Postanowiliśmy z Leonem poleżeć. A co? Ja oczywiście położyłam mu głowę na kolanach. Zawsze tak robiliśmy. Dopiero teraz zaczynam zdawać sobie sprawę jak bardzo za nim tęskniłam i jak bardzo go kocham. Przecież tak nie powinno być. To mój najlepsiejszy przyjaciel.
- Viola. Nie smutaj. Nie masz powodu. - pocieszał mnie. Gdyby tylko wiedział...
- Nie smutam. Myślę.
- Nad czym?
- Nad niczym ważnym.
- Ok. - powiedział i wstał. Spojrzałam na niego niezrozumiale i też wstałam. - Teraz pora na główną część prezentu. - dodał i z kieszeni wyją bordowe pudełeczko, które zanim mi wręczył kilka razy obrócił w palcach. - Obiecaj, że otworzysz to dopiero w domu.
- Obiecuję. - powiedziałam i mocno go przytuliłam.
W domu
Siedzę po turecku na łóżku, a przede mną stoi pudełeczko. Boję się otworzyć. Violetta! Ogar! Nie oświadczył Ci się! Będzie tylko lepiej! ~ wydarła się na mnie moja podświadomość. Dobra otwieram. Gdy to zrobiłam ujrzałam złoty medalik z serduszkiem. Wzięłam go do ręki. Pod nim leżała kartka. Odłożyłam złoty przedmiot i wzięłam kartkę. Rozłożyłam ją i zaczęłam czytać:
" Pamiętasz? 
  11 lat temu dwójka dzieci się spotkała i od razu sobie zaufała.
  Chłopak i dziewczyna razem się wychowali.
  Ona go zostawiła.
  Tylko list mu zostawiła.
  7 lat później znów się pojawiła.
  Chłopakowi w głowie zawróciła...
  Możesz to odebrać na tysiące sposobów ale...
  Violu jesteś moim "Zing".
  A każdy wie, że w życiu takie "Zing" zdarza się tylko raz.
  Wszystkiego najlepsiejszego z okazji 11 rocznicy naszej przyjaźni Violu...
  Twój najlepsiejszy przyjaciel Leon "
Zing? Ja to skądś kojarzę. Tylko skąd. Muszę do niego zadzwonić.
(Rozmowa Violi i Leona)
- Hej Violu.
- Co to jest zing? - najlepiej przejść do sedna sprawy.
- To zależy w jakim kontekście go użyjesz.
- W takim jaki ty go użyłeś.
- A więc czytałaś...
- Leon! Co to jest zing?!
- Nie powiem Ci, ale jeżeli pamiętasz taką bajkę, którą uwielbialiśmy oglądać to się domyślisz co miałem na myśli. Dobranoc. - powiedział i... No nie! Rozłączył się! Co za... ugh! Ale zaraz nasza ulubiona bajka... I to w, której było jakieś zing. Zaraz... To było tylko w bajce "Hotel Transylwania". Ale to by znaczyło, że... Leon mnie kocha. Wzięłam jeszcze raz do ręki medalik i otworzyłam go. Zobaczyłam nasze zdjęcie. I to nie byle jakie. Pokazuje Leona klęczącego przede mną, trzymającego w ręku pierścionek. Pamiętam to...
Siedzę sobie z Leonem na huśtawce. Trochę jeszcze brakuje mi dziewczyn, ale Leon zajmuje pustkę po nich. Dokładnie rok temu się poznaliśmy. To było najlepsze co mi się w życiu przydarzyło. Lubimy wspominać ten dzień. Zajadamy się przyrządzonymi przez nas kanapkami. To chyba będzie taka tradycja. Mam nadzieję, że nic jej nie zniszczy. Nagle Leoś wstał. Uczyniłam to samo. 
- Vilu chciałbym Cię o coś zapytać. - powiedział i przyklękną na jedno kolano. - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i przyjmiesz ten pierścionek, który sprawi, że będziemy najlepsiejszymi przyjaciółmi na zawsze. 
- Jeju... Leoś... Tak. Z chęcią zostanę Twoją najlepsiejszą przyjaciółką na zawsze. - odpowiedziałam, a on wsuną mi pierścionek na palec po czym mnie przytulił..."
Nie ma bata idę do niego. Założyłam medalik i szybko zbiegłam po schodach.
- Olga! Muszę wyjść! Będę później! - krzyknęłam i nie zwracając na nic uwagi wybiegłam z domu.
I Jeszcze Kolejną Chwileczkę Póżnieeeejjj...!
Stoję znów pod domem Leona i mam wątpliwości. Zapukać czy nie? Pukaj! ~ wydarła się na mnie moja podświadomość. Dobra pukam. Chwilę poczekałam i otworzyła mi mama Leona.
- Witaj kochana. Co Cię do nas sprowadza?
- Jest może Leon?
- Tak. U siebie. Idź do niego. - powiedziała, a ja szybko tam pobiegłam. Weszłam bez pukania.
- Hej Vilu. Co... - zaczął ale mu przerwałam.
- Nie. Leon... Masz mi wytłumaczyć.
- Violu... Sama musisz to zrozumieć. Ja Ci nie pomogę.
- Ale ja rozumiem! Tylko nie pojmuję. - powiedziałam zrezygnowana.
- Chodź. - powiedział i pociągnął mnie za rękę, tak że wylądowałam na jego kolanach. - Czego nie pojmujesz? To nie jest trudne... Po Twoim powrocie czułem się dziwnie... W Twoim towarzystwie nie wiedzieć czemu strasznie się denerwuję. To... Wyszło samo. Rozumiem, że teraz nasza przyjaźń się skończy... - przerwałam mu.
- Leon... Nasza przyjaźń nigdy się nie skończy. I ja... No...
- Viola. Wysłów się. Ja Cię przecież nie zjem. - powiedział z uśmiechem
- Ja... No... Ja... Też coś do Ciebie... - nie dokończyłam, bo Leon mnie pocałował. - ...czuję. - dokończyłam.
- Kocham Cię Violetta.
- Ja Ciebie też Leon. Jesteś moim Zing. A każdy wie, że w życiu takie Zing zdarza się tylko raz. - powiedziałam, a on znowu mnie pocałował.

4 lata później
Ja i Leon. W ciąż jesteśmy razem. Niepokoi mnie tylko jego ostatnie zachowanie. Często znika z domu. Tak mieszkamy razem! Nie wiem co się dzieje. Martwi mnie to. Może on mnie... Nie! On mnie kocha! A może...
- Hej Vilu. - powiedział i mnie przytulił. - Wychodzimy.
- Gdzie?
- Niespodzianka.
- Ale wiesz, że ja...
- Tak, tak. Nie lubisz niespodzianek. Ale ta Ci się spodoba.
- Dobra. - powiedziałam, a on wyciągnął mnie z domu.
I Następną Chwileczkę Póżnieeeejjj...!
- Powiesz mi łaskawie gdzie jesteśmy? - zapytałam poirytowana. Ale co mi się dziwić! Od 10 minut mam zawiązane oczy!
- Jesteśmy. - powiedział zdejmując bandamkę z moich oczu. - Podoba się?
- Tak! Jest ślicznie! Ale z jakiej to okazji?
- Serio nie pamiętasz? To przecież dziewczyny pamiętają o takich rzeczach.
- O matko. To dzisiaj?
- Tak dzisiaj dokładnie 15 lat temu wpadłaś na mnie na szkolnym korytarzu i dokładnie 4 lata temu zostałaś moją dziewczyną. Dlatego... Dzisiejszy dzień będzie równie wyjątkowy jak tamte.
- Co? - nie odpowiedział przyklęknął na jedno kolano i z kieszeni wyciągnął bordowe pudełeczko.
- Violu. Znamy się już tyle lat i od tylu lat jesteśmy razem. Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i wyjdziesz za mnie?
- Tak. - powiedziałam, a on wsunął mi pierścionek na palec po czym wstał i mnie pocałował.

Rok później
- Przysięgam chronić Cię przed każdym złem tego świata. Dzielić się z Tobą moim szczęściem. Pocieszać Cię gdy będzie Ci źle. Od dzisiaj jesteś panią mojego losu. Jesteśmy razem od małego i będziemy po wieki.
- Przysięgam być przy Tobie w tych lepszych i gorszych chwilach Twego życia. Obiecuję kochać Cię mimo wszystkim przeciwnością losu. Będę pocieszać Cię gdy tylko się zasmucisz i cieszyć się wszystkim razem z Tobą. Jesteśmy razem od małego i będziemy po wieki. - Taaa... Nasze przysięgi.
- Możesz pocałować pannę młodą.
Na weselu.
Jest idealnie. Tańczymy właśnie do jakiejś wolnej piosenki.
- I jak tam pani Verdas?- Ooooo...
- Wszystko w porządku panie Verdas.
- To teraz czekają nas dzieci.
- A ile byś chciał? - zapytałam kładąc jego rękę na moim brzuchu i uśmiechając się.
- Naprawdę? - zapytał, a ja skinęłam głową. - Kocham was. - powiedział i mocno mnie przytulił...

Dziękuję wam za 2000 wyświetleń. Nie mam nic do dodanie. Po prostu... DZIĘKUJĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Część i na razie.
ElimelGamesPL
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 22: Więc... Ja... Ja to Lucas.

Lucas/Sergio
Łazimy z Leonem już chyba z 2-3 godziny i nic.
- Jak myślisz kto mógł to zrobić? - Nareszcie wrócił do żywych! Alleluja! ~ powiedziała moja podświadomość.
- Nie wiem. A ty masz jakieś pomysły?
- Jeden...
- No... Gadaj.
- Słyszałeś o pożarze domu rodziny Castillo?
- O tym to chyba już cała Hiszpania wie.
- No. I pewnego dnia zrobiłem coś głupiego. Nie chciała mnie widzieć więc wyszła z domu. Oczywiście ja poszedłem jej szukać i była u Fran. Ona dała Violi list od jej brata Lucasa. Tam było napisane, że jej mama została porwana (...). I podejrzewam, że to Ci ludzie ją porwali. - Czyli słyszał. Viola jest Ci winna dychę. ~ zaśmiała się moja podświadomość.
- Ale przecież tylko ona przeżyła. - matko nie znoszę kłamać.
- No. Więc to tylko moje podejrzenia. Mam nadzieję, że błędne.
- Ta...
- A wiesz co?
- Nie.
- Hahaha. To było pytanie retoryczne.
- Mów.
- Tak Ci się przyjrzałem i Viola miała rację, że jesteś podobny do Lucasa. - Fuck!!!! On coś chyba podejrzewa. Wymyśl coś Lucas! ~ naskoczyła na mnie moja podświadomość.
- Serio?
- No. Pewnie dlatego Vilu tak Cię polubiła.
- Musisz mi coś obiecać.
- Po co?
- Po prostu musisz.
- Dobrze.
- To obiecaj mi że nikomu się nie wygadasz. Że nikomu nie powiesz.
- Ok. Obiecuję.
- Więc... Ja... Ja to Lucas.
- WTF?

Kayla
Matko nigdzie jej nie ma. Po co ktoś mógłby ją porywać. Dobrze, że Marco jest ze mną. Nie wiem co bym bez niego zrobiła.
- Kayla... Nie płacz. Na pewno ją ktoś znajdzie. - wspomniałam wam, że płaczę?
- A co jak oni coś jej zrobią. Marco jak jej nie znajdziemy?
- To jakoś zapłacimy okup.
- Marco nie uzbieramy takiej kwoty w miesiąc. Żadne z nas nie ma pracy. A zapewniam, że Leon ani Sergio nie będą za poproszeniem o pieniądze rodziców czy choćby kogoś innego z rodziny.
- Kochanie damy radę. To nasza przyjaciółka. Coś wymyślimy.
- A jeśli tamci ludzie ją skrzywdzą?
- Nie skrzywdzą. - zapewnił. - A na pewno nie przez miesiąc. - szepną do siebie ale ja mimo to usłyszałam. Po chwili znalazłam się w moim ulubionym miejscu na ziemi, w jego ramionach. Staliśmy tak dobre 10 minut i ruszyliśmy na dalsze poszukiwania.
Wieczór
Wróciliśmy do domu Leona. Są tam wszyscy. Postanowiliśmy zostać u niego, bo nie mamy pewności czy nie zrobi jakiejś głupoty. Widać po nim, że jest zdruzgotany. Najbardziej martwi się o niego Fran i Sergio. Że Fran to rozumiem, bo znają się od... Od zawsze. Nasi rodzice robili razem interesy, a oni jako dzieci bardzo się z sobą zżyli. Ja i Leon zaprzyjaźniliśmy się gdy mieliśmy 12 lat. Czasami żałuję, że jestem taka nieśmiała. Tyle fajnych rzeczy mnie przez to ominęło. Ale zastanawia mnie czemu Sergio tak się o niego martwi. Poznali się przecież niedawno.
- Leon... Wszystko będzie dobrze. Nic jej się nie stanie. - próbował pocieszyć go Maxi
- A skąd możesz mieć pewność!? - wyrzucił z siebie. - Nie wiadomo co oni jej robią. Nie powiedzieli, że nie zrobią jej krzywdy! Wiemy tyle, że jak nie zapłacimy okupu to oni ją... - i dzięki bogu przerwał mu telefon. - Halo?... To nie jest najlepszy moment na Twoje odwiedziny tato... Violetta się stała... Porwali ją... Nie! Na żadną policję!... Poradzę sobie!... Jak mam być spokojny kiedy ktoś porwał moją dziewczynę! - krzykną i rzucił telefonem o ścianę.
- Leon... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Kayla. Dość. Nie chcę niczyjej litości.
- Stary to nie jest litość. - uspokoił go Federico.
- Wszyscy pamiętamy co się z Tobą działo po... Larze. - powiedział niepewnie Diego.


Heja po przerwie! Mam ferie! I rozdziały będą pojawiać się regularnie! Zamierzam napisać ich trochę na zapas. A ze spraw ważnych to wypełniajcie ankietę o konkursie. Na razie jest 1 głos na tak. Są w niej 2 opcje więc nawet jak ktoś nie chce może zagłosować! Dobra ja nie przedłużam...
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
ElimelGamesPL
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

niedziela, 1 lutego 2015

PRZEPRASZAM!

To ja. Notka dotyczy mojej nie obecności. Po pierwsze szkoła, a po drugie Grey. Był koniec semestru i musiałam trochę się pouczyć i poprawić oceny. A co do Grey'a to zabrałam się za czytanie gdy szukałam inspiracji żeby skończyć rozdział. Myślałam, że przeczytam kilka stron i wpadnę na jakiś pomysł, ale jak można się domyślić tak się nie stało. Wciągnęła mnie ta książka i jestem po 1 i 2 części. Jakieś 30 minut temu zaczęłam czytać 3 część. Czo do one shota to pojawi się w ferie. No chyba, że będę miała czas i pomysł. A na razie chciałam wam bardzo podziękować za ponad 1000 wyświetleń. Jestem wdzięczna i z tej okazji planuję konkurs. Oczywiście na one shota. Dokładne informacje pojawią się w przyszłym tygodniu, ale już od dzisiaj możecie przysyłać prace na maila: asiajrossa@wp.pl . I to na tyle. O! ZAPRASZAM DO ROZDZIAŁU POD SPODEM! Buziaki Asia :*

Rozdział 21: Zniknęła.

Leon
Obudziłem się w znakomitym humorze. Jestem taki szczęśliwy. Codziennie rano mogę wstawać z łóżka i mówić Violetcie jak bardzo ją kocham. Po prostu żyć nie umierać. Spojrzałem na budzik. 9:30. Ciekawe czy Viola śpi. Postanowiłem pójść to sprawdzić. Gdy uchyliłem drzwi od jej sypialni zobaczyłem, że jeszcze sobie słodko śpi. Po cichu zamknąłem drzwi i zszedłem do kuchni. Zabrałem się za robienie śniadanie. Postawiłem na naleśniki. Gdy były już gotowe zrobiłem herbaty i wszystko postawiłem na tatce. Wziąłem ją i poszedłem na górę. Cichutko otworzyłem drzwi. Ja nie mogę dalej śpi. ~ pomyślałem. Postawiłem śniadanie na szafce koło łóżka, a sam położyłem się obok mojej dziewczyny.
- Kochanie... Wstajemy... - powiedziałem i pocałowałem ją w czółko. Zero reakcji. Ta to ma twardy sen. ~ stwierdziła moja podświadomość. - Violu... No dalej... Budź się. - próbowałem dalej. Zaczęła marszczyć swój nosek. Gdy otworzyła oczka wziąłem tackę i położyłem jej na kolana. Zabrałem z niej tylko moją herbatę. - Smacznego.
- Hmmmm.... Śniadanie do łóżka zapowiada się ciekawie.
- No widzisz. A teraz wcinaj.
- A ty nie głodny?
- Nie.
- A co jadłeś? - jaka dociekliwa.
- Nic.
- To masz. - powiedziała i dała mi jednego naleśnika.
- Violetta...
- Masz ze mną zjeść i koniec kropka.
- Niech Ci będzie. - musiałem ulegnąć, bo nie dała by mi spokoju.
- Co dzisiaj po robimy?
- Poleniuchujemy. Pasi?
- Pewnie. - powiedziała i skończyła śniadanie. Chciałem iść do kuchni odnieść tackę, ale Viola mnie zatrzymała. - Mieliśmy leniuchować. - mówi z wyrzutem.
- Idę odłożyć tackę. - śmieje się.
- Nie. - protestuje. - Chodź i mnie przytul. - powiedziała i rozłożyła ręce. I jak tu się jej oprzeć? ~ pomyślałem. Położyłem tackę na jej biurku i położyłem się obok. - Mhmm... Jak przyjemnie. - stwierdziła na co się zaśmiałem.
- Bardzo. - potwierdziłem, a ona wtuliła się we mnie i zasnęła, a zaraz po niej ja.

Violetta. Później.
Siedzimy sobie z Leonem w salonie przed telewizorem i oglądamy film. Szczerze mówiąc to nawet nie wiem jaki. Nie interesuje mnie on. Za to Leon siedzi jak zaklęty i ogląda. Nagle poczułam się... No właśnie. Jak? Niby głodna, ale i czułam, że nic nie przejdzie mi przez gardło. Jeśli pytacie czemu to... Leon... Ma... Bardzo dziwne upodobania filmowe. No ale co? Nie będę się głodzić. Wstałam i poszłam do kuchni. Mam wrażenie, że on nawet tego nie zauważył. Podeszłam do lodówki. Krówczak*!!!! Jest pusta. Ahhhh... Poszłam na górę się ubrać. Zajęło mi to jakieś 10-15 minut i zeszłam.
- Gdzie idziesz? Chciałaś leniuchować. - szybko zauważył, że mnie nie ma.
- Do sklepu, bo jestem głodna, a w lodówce wiatr hula. Chcesz iść ze mną?
- Jak duże robisz zakupy?
- Małe.
- A poradzisz sobie beze mnie? - co za leń.
- Tak.
- To ja zostaje.
- Tak myślałam. Do zobaczenia.
- Hejo. - pożegnaliśmy się. Złapałam jeszcze telefon i wyszłam.
Droga powrotna ze sklepu.
Zrobiłam malutkie zakupy. Kupiłam jakieś płatki i mleko, bo w tygodniu i tak jemy na mieście. Od jakiś 5 minut mam wrażenie, że ktoś za mną idzie, ale gdy się odwracam nikogo nie ma. Najgorsze jest to, że żeby dojść do domu muszę przejść przez dosyć ciemną uliczkę. Matko znowu to dziwne uczucie, że ktoś za mną idzie. Przyśpieszyłam. Gdy zakręciłam do tej cholernej uliczki szybko włożyłam telefon do buta. Gdy byłam tak mniej więcej po środku uliczki jakiś typ zatarasował mi przejście. Później oberwałam czymś w głowę i była już tylko ciemność...

Lucas/Sergio
Siedzę sobie u kolegi i oglądamy telewizję gdy nagle odzywa się mój telefon. Szybko odbieram.
- Sergio?
- Tak. - odpowiedziałem niepewnie.
- Tu Leon. Wiesz... Ten ze Studia.
- Tak, tak. Coś się stało?
- Violetta zniknęła. Mógłbyś do mnie przyjść? Viola mówiła Ci gdzie mieszkamy?
- Tak zaraz będę. - powiedziałem i szybko się rozłączyłem. Cholera! Pewnie się dowiedzieli, że żyję.
- Ej stary co się stało? - zapytał mój przyjaciel. Chyba jedyna osoba, która wie, że ja to ja, a nie ja to Sergio.
- Pamiętasz moją siostrę?
- No.
- Zniknęła.
- Myślisz, że się dowiedzieli?
- Tak. Teraz sorry jadę do Leona. - rzuciłem i wybiegłem z domu. Całą drogę przebyłem biegiem. Drzwi otworzyła mi Ludmiła.
- O Sergio. Dobrze, że jesteś. - powiedziała przez płacz i mnie wpuściła. Wszedłem do salonu i to co tam zobaczyłem przeraziło mnie. Wszystkie dziewczyny były zalane łzami. Chłopaki siedzieli i je pocieszali, a Leon skakał po jakiejś książce.
- Ej! - wrzasnąłem żeby ktoś zwrócił na mnie uwagę. - Co się do cholery stało?! I gdzie Violetta?! - Leon zszedł z przedmiotu i do mnie podszedł i podał jakąś kartkę.
- Czytaj na głos. - zarządził.
- " Mamy ją. Nie pod stosowaliście się do umowy. Teraz ją spotka coś o wiele gorszego niż jej rodzicom. A chłopakiem zajmiemy się później. Uwolnimy ją za drobne odszkodowanie. Macie miesiąc na zebranie 100000. Jeżeli wam się nie uda zginie." Cholera!
- Nic dodać nic ująć przyjacielu. - stwierdził Maxi tulący Naty.
- I co zrobimy? - zapytała Fran.
- Nie uzbieramy takiej kwoty w miesiąc. - zaszlochała Elena.
- Ja coś wymyślę. A na razie chodźcie jej poszukać. Musimy przeszukać cały Madryt. A jutro zgłosimy to na policję. - zarządził Leon.
- Dobra. To Maxi pójdzie z Naty, Andres z Eleną, Fede z Ludmiłą, Diego z Fran, Marco z Kaylą, a ja z Leonem. - powiedziałem. Po chwili wszyscy wyszliśmy na dwór i zaczęliśmy poszukiwania.

* Krówczak - Rezi taki youtuber używa tego słowa biegnąc do kurczaków bądź krów. Oznacza połączenie Krowy i kurczaka. Używam, żeby nie przeklinać.
Sorki za taką przerwę. Po prosu... Nie miałam weny. Piszę ten rozdział bo wena powróciła, ale ja nie będę pisała już z taką częstotliwością. Po pierwsze szkoła. Nie jest lekko zwłaszcza, że zaczyna się drugi semestr i trzeba się zając ocenami. Po drugie... Nie wiem jak to powiedzieć czytam książkę. Tak zaskoczenie, bo ja nie czytam książek. Dokładnie chodzi o Greya. Jestem wdzięczna autorce bo dzięki tej książce przeczytaliście rozdział. Ona zwróciła mi wenę!!!! Ale niestety, a może stety rozdział pojawi się najszybciej jak dokończę czytać "Nowe oblicze Greya"
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki cześć i na razie.
ElimelGamesPL
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!