niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział 2: Myśli...

Violetta
Odprowadziłam Naty, ale nie poszłam do domu. Nie chciało mi się. Bo w sumie też po co? Pewnie i tak taty nie ma. Czyli w domu tylko służba. Pewnie zapytacie co z mamą. Wszyscy myślą, że żyje tylko ma taką pracę, że musi często wyjeżdżać, ale nie. Moja mama nie żyje od dobrych 13 lat. Tak bardzo mi jej brakuje. Chciałabym móc ją przytulić. Nie było jej przy mnie gdy naprawdę jej potrzebowałam. Znaczy... Nie było jej przy mnie fizycznie, ale wiem, że była ze mną. Mimo że ledwo ją pamiętam brakuje mi jej. W tajemnicy przed wszystkimi chodzę na jej grób. Jestem tam prawie codziennie. Śmieszne jest to, że można powiedzieć, że mam starszego brata. Niestety on też nie żyje. Jego nie udało mi się poznać. Obecnie kończyłby 23 lata. Tak bardzo chciałabym żeby żył. O tym, że miałam brata wie tylko Naty i tata. Miał na imię Lucas. Niby go nie znałam, ale czy to znaczy, że nie mam prawa tęsknić? Często się zastanawiam jakby wyglądało moje życie gdyby chociaż jedno z nich żyło. Może byłby mi łatwiej? A może jeszcze gorzej? Tego nie wiem. Ale wiem tylko tyle, że ktoś z mojej rodziny by się mną interesował. Niby tata mnie kocha, ale ostatnio razem czas spędzaliśmy gdy miałam 5 lat. 

Nawet nie zauważyłam kiedy doszłam na cmentarz. Jak mówiłam codziennie tu jestem. W tym miejscu mogę spokojnie nad wszystkim pomyśleć. Jest tu trochę dołująco, ale przede wszystkim cicho i spokojnie. Można pomyśleć. Byłam tu w ostatnim czasie tyle razy, że znam cały cmentarz na pamięć. 

Zaczęłam kierować się główną ścieżką. Nie ma tu nic nadzwyczajnego. Kwiaty, drzewa, nagrobki od czasu do czasu jakaś ławka. I tyle. Przy brzozie skręciłam w prawo. Była to już bardziej boczna dróżka. Zatrzymałam się przy dwóch grobach. Jeden mały drugi większy. Ten większy należy do mojej mamy, a mniejszy do Lucasa. Mój brat zmarł 14 dni po porodzie. Miał niewydolne płuca i gdy odłączali go od maszyny zaczynał się dusić. Za nim usiadłam sprawdziłam czy znicze się palą. Nie brałam ze sobą kwiatów ani nic, bo te jeszcze były dobre. Trzeba je wymieniać co 2 - 3 dni. Czasem 4. 

Zaczęłam myśleć. W sumie nad wszystkim. Myślałam o moim ojcu, Oldze, Ramallo, Naty, Maxim i co najgorsza o Leonie. Nienawidzę go, ale on ciągle siedzi mi w głowie. Nie rozumiem tylko czemu. Odwrócił się ode mnie, a ja o nim myślę... Grrr...

Olga i Ramallo... Oni od 11 lat zastępują mi rodziców. Często się kłócą, ale zawsze potem się godzą. To jest właściwie moja rodzina. Wszyscy inni mają mnie gdzieś. Nie wiem tylko dlaczego. Co ja im takiego zrobiłam, że ich nie interesuję.

Maxi to mój dobry kolega. Jak Naty jest chora czasem ze mną pogada i tyle. Próbuje przemówić do rozumu Leona. Chce go przekonać, że mimo iż mam pieniądze nie jestem taka zła.

Najwięcej zawsze myślę o ojcu... Nie wiem czemu się mną nie interesuje. Co ja mu zrobiłam? Nie rozumiem tego. Nie potrafię też pojąć czemu zaczyna się dziwnie zachowywać jak pytam o mamę. Wpada w furię. Zaczyna na mnie krzyczeć i mówić, że nie powinnam się tym interesować. Że to przeszłość i nie mam prawa tego wspominać. Nie rozumiem tego. Czy nie mam prawa wiedzieć jak zginęła moja matka? Przecież to nic złego, że chcę wiedzieć takie rzeczy. To jest wręcz naturalne...
- Mamo nawet nie wiesz jak bardzo Cię teraz potrzebuję. - Zaczęłam. Zawsze dużo mówię gdy tu jestem. - Dzisiaj było nawet ok. Zamieniłam chyba rekordową liczbę zdań z tatą. Aż 10. Byłam z Naty na treningu. W tym miejscu w lesie o którym Ci mówiłam. Już po treningu spotkałam Leona. Jak zwykle się pokłóciliśmy. Nie wiem co takiego mu zrobiłam, że tak mnie nienawidzi. Przecież nie jestem zrozumiała ani nic. Przecież kiedyś można powiedzieć, że się przyjaźniliśmy. Nie wiem co mu odwaliło. Nawet nie wiem czy chcę się tego dowiedzieć. Chciałabym żebyście przy mnie byli. Byłoby na pewno lepiej... - Przerwał mi szelest liści. Odwróciłam głowę. To co tam zobaczyłam... To nie możliwe...

Maxi
Z Leonem po treningu poszliśmy od razu do domu. Oczywiście on nie może jak normalny człowiek posiedzieć trochę w domu tylko musi się szlajać. 

Poszedłem do naszego pokoju. Nie wiedziałem za bardzo co mam robić. No bo co? Na komputerze grać mi się nie chce. Gitary wolę nie tykać. Czemu? Bo to Leona. On jest strasznie cięty na jej punkcie. Kupił ją kilka miesięcy temu. Sam na nią uzbierał, a dość dużo mu to zajęło. A nic innego do roboty nie mamy. Spojrzałem na zegarek. 20. Czyli rodziców nie będzie jeszcze dobre 2 godziny. 

O Boże... Leon ma jakiś plan. Często jakiś ma. Najczęściej upada jeszcze na początku. Czasem go nie rozumiem. No bo co on ma do Violetty? Dobra. Ok. Jest bogata. Ale to naprawdę fajna osoba. Jak Naty jest chora często z nią rozmawiam. Nie jakoś bardzo, bo jednak Leona ktoś musi pilnować. 

Tak... Rodzice kazali mi go pilnować. Z resztą im się nie dziwę! Chodzi na wagary, wdaje się w bójki. Tyle dobrego, że nie kradnie! Znaczy... Teraz. Kiedyś tak. Ale to dawne czasy. Od kąt zaczął pracować przestał. Gdy rodzice się dowiedzieli strasznie się wściekli, a im się to nie zdarza. Nie pozwalają sobie na gniew. Dla nich najważniejsi jesteśmy ja i Leon. Dlatego od 7 do 22 nie ma ich w domu. Pracują na kilka etatów żebyśmy mieli jak najlepiej. Teraz tylko ja nie mam pracy. Ale to dlatego że nie mogę nic znaleźć. Gdyby nie to już dawno bym pracował. Chcę jak najszybciej zacząć by w przyszłości mieć trochę łatwiej.

Właśnie... Przyszłość... Nie wiem jak będzie wyglądać. Nie wiem co będę robił ani nic. Wiem za to z kim chciałbym ją dzielić. Z Naty. Podoba mi się od... Dawna. Nie jestem w stanie określić od kiedy. Nie wiem też w jaki sposób. To stało się tak... Po prostu. Nagle. A przede wszystkim niespodziewanie. Ale co poradzić. Jestem pewien że to w końcu minie. Przejdzie mi. Tylko nie wiem kiedy...

Moje jakże nudne rozmyślania przerwał telefon. Nie patrząc na ekran odebrałem.
- Nie uwierzysz co się stało stary...
~***~ 
Siemka!
I rozdział się pojawia. Taki ciut inny niż zwykle. Nie ma dialogów tylko przemyślenia i chyba opisy. I jeszcze krótki. Możecie mnie za to zabić. Dowiadujemy się dość ciekawych rzeczy. I jest moja nowa umiejętność. Kończenie w chamskich miejscach. Lubię tą umiejętność. Ale co do rozdziału. Violetta... No biedna. Nic innego nie powiem tylko dlatego że jest biedna. A najgorsze, że miała Leona za przyjaciela. A teraz taki bubel. Maxi.... Eh... (Dostaje ode mnie nagrodę za najlepszą postać :D) Ale coś jest powiedziane o ich życiu. Jeszcze kiedyś jebnę takim rozdziałem przyemyśleniowym. Tylko z perspektywy Naty i Leona. Ale na pewno nie w następnym. Bo będzie się w nim działo. O ile dam radę go napisać. Ale chyba dam :D. Nie wiem z czym się jeszcze rozpisać. Więc będę kończyć.
A na razie.... Komentujcie. Obserwujcie. Niebieski magiczny guziczek. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie!
Asia Ari <3

6 komentarzy:

  1. Hej super rozdział wpadniesz i ocenisz zależy mi na tym. http://benandmal.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :*
    Będę czytać to opowiadanie ;**

    Kocham.
    Crazy ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super się zapowiada :-)
    Biedna Vils :-(
    Czekam Z NIECIERPLIWOŚCIĄ na next

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem <3
    Szkoda mi Vilu :(
    Kurde na cmentarzu ktoś lub coś tak wyskakuje. Zawał na miejscu :/
    To pewnie był Leosiek tak ??
    Chyba że akcja już się zaczyna ;)
    Widzę że zaczynasz ulepszać swoją umiejętność :)
    Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
    Kinga ^^

    OdpowiedzUsuń