niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział 1: Plan.




Czasem przez nienawiść chcemy zniszczyć życie osobie, która na to nie zasłużyła...


Violetta
3 dni temu wakacje się zaczęły. Tak się cieszę... W końcu mam spokój od ludzi, którzy chcą się zaprzyjaźnić, bo mój ojciec ma dużo pieniędzy, i którzy mają mnie za bezwartościową osobę, i uważają że niby sama sobie nie poradzę. Nareszcie od nich wszystkich odpocznę. Będę tylko siedzieć w domu i chodzić z Naty do lasu.

A pro po lasu. Jestem umówiona tam z przyjaciółką. Ja już tu jestem, a ona się spóźnia. Grr... Ile mam na nią czekać? To jest chyba jedyna wkurzająca cecha mojej przyjaciółki. Spóźnialstwo.

Po chwili zobaczyłam jak biegnie w moją stronę. Gdy się przy mnie zatrzymała wzięła kilka głębokich wdechów.
- Hej. Sorki za spóźnienie, ale musiałam pomóc mamie. - No tak. Zapomniałam, że jej mama jest lekarzem i Naty często musi jej pomagać.
- Hej. Nic się nie stało. Co na dzisiaj zaplanowałaś?
- Na początek trochę się porozciągamy, a później pobiegamy.
- Ok. - Powiedziałam i zaczęłyśmy rozgrzewkę.

Rozciągałyśmy się jakieś 5 minut i zaczęłyśmy biegać. Podczas biegania trochę pogadałyśmy, posłuchałyśmy muzyki i... W sumie tyle. Zrobiłyśmy 10 kilometrów w 2 godziny 45 minut. Nawet ładnie nam poszło. Mimo, że skończyłyśmy trening postanowiłyśmy posiedzieć jeszcze w lesie.

Naty wie, że bardzo lubię to miejsce. Tutaj nikt się mnie nie czepia ani nic. W tym miejscu mogę być sobą. Taką jaką zna mnie tylko Naty. 

Cieszę się, że ją poznałam. Jest dla mnie jak siostra. Zawsze trzymamy się razem. Nic nas nigdy nie rozdzieli. W końcu przyjaźń to najważniejsza rzecz jaka jest. Ona zawsze mnie broni. Niby się wszystkim wydaje, że mi nikt nie dokucza, ale tak nie jest. Nawet w szkole mnie męczą. Ale to tylko mała garstka osób. Do tych osób należy Verdas.

Jeden z wielu idiotów, którzy mają mnie za rozpuszczonego bachora. Nie wiem na jakiej podstawie tak sądzi. Myśli, że jest fajny, bo nie pcha się do tych popularnych. Czasem mam ochotę mu już wpieprzyć, ale Naty zawsze mnie powstrzymuje. Do tej pory pamiętam jak go poznałam. Tego się nie da zapomnieć. Wtedy między nami było ok. To było jeszcze w pierwszej klasie gimnazjum. Przyszłam do tej szkoły w środku roku, bo na początek ja i ojciec nie mogliśmy wrócić z Kazachstanu.

"Weszłam do ogromnego budynku szkoły. Była śliczna. Dużo ładniejsza niż ta w Kazachstanie. Taka... Jasna i nowoczesna. Na korytarzu były stoliki, ławki i szafki. Gdy szłam korytarzem wpadłam na jakiegoś chłopaka.
- Przepraszam. - Powiedziałam lekko wystraszona.
- Spoko. Nic się przecież nie stało. - Odpowiedział z uśmiechem i pomógł mi wstać. Spojrzałam na niego. Miał kasztanowe włosy i szmaragdowe oczy, w których można było zatonąć. Był ode mnie wyższy o co najmniej półtora głowy. Ogólnie wydawał się przyjazny. Ale lepiej nie ufać pozorom. - Zaraz. Jesteś nowa? Nigdy wcześniej Cię tu nie widziałem. - Zapytał.
- Tak. Jestem nowa.
- Jestem Leon. A ty?
- Violetta.
- To... Violetta. Chodź. Oprowadzę Cię. - Uśmiechnął się i zaczął mnie oprowadzać po pięknym gmachu szkoły."

Później dowiedział się, że mój ojciec ma dużo kasy i się ode mnie odwrócił. Nie wiem czemu to zrobił i szczerze mam to gdzieś. Niech sobie myśli o mnie co chce.

Najbardziej zastanawia mnie to jak taki debil może mieć tak fajnego brata. Maxi jest na prawdę przyjacielski. Jest w moim i Naty wieku. Chodzi z nami do klasy, ale raczej trzyma się swojego brata. 

Pewnie ciekawi was jak może się go trzymać. Liceum do, którego idziemy i do, którego chodzi Leon jest w tym samym budynku co gimnazjum do którego chodziliśmy.

Gdy siedziałyśmy na naszym ulubionym kamieniu na polanie w oddali zobaczyłam 2 postaci. Ale to przecież nie możliwe. Tylko ja i Naty wiedziałyśmy o tym miejscu. Gdy postacie się zbliżyły rozpoznałam je. To byli Leon i Maxi. 
- Natalia. - Zwróciłam się do niej dalej patrząc w stronę tego idioty i jego brata.
- Widzę.
- Czemu im powiedziałaś o tym miejscu.
- Viola.
- Co?
- Ja im o tym miejscu nie mówiłam. Sami musieli je znaleźć. - Odpowiedziała zrezygnowana. Spojrzałam na nią. Nie kłamała. Patrzyła mi w oczy. Zawsze gdy kłamie spuszcza wzrok. Już miałam pewność, że będzie kłótnia. W sumie dobrze. Ten idiota musi się nauczyć, że to miejsce moje i Naty.

Gdy się zatrzymali ja i przyjaciółka podeszłyśmy do nich. Teraz się zacznie.

Leon
Gdy szedłem z Maxim na naszą polanę na, której często ćwiczymy w oddali zobaczyłem dwie postacie siedzące na kamieniu. Zacząłem biec w tamtą stronę, a Maxi za mną. Po chwili już staliśmy na przeciwko tych osób. Były to ten bachor Violetta i jej przyjaciółeczka Natalia.
- Co wy tu głupki robicie? - Zapytała szatynka, a w oczach miała potężną burzę z piorunami.
- Raczej co wy tu robicie. A zwłaszcza ty. Znikaj, bo cała służba zacznie Cię zaraz szukać. - zripostowałem. 
- Ej spokojnie. Bo się zagryziecie. - próbował nas uspokoić mój brat. No tak on ciągle mi gada, że Violetta nie jest taka zła. Jakoś w to nie wierzę. Nikt kto jest bogaty nie może być dobry. Taka jest kolej rzeczy. Najpierw jest się biednym, normalny, a przede wszystkim miłym. Później człowiek się bogaci i psuje. Następnie człowiek jest bogaty i zapatrzony w siebie. Na sam koniec traci wszystko i zostaje sam, bo jest tak zepsuty, że nie da się go naprawić. 
- Violetta chodź. My już zrobiłyśmy to co miałyśmy. - Powiedziała do niej Natalia.
- Właśnie idźcie już. Sio! - Powiedziałem już trochę wkurzony, bo serio jakimś cudem znalazłem czas na trening, a ostatnio to nie jest łatwe. 

Dziewczyny nic nie powiedziały. Odeszły. Mogłem się w końcu zająć treningiem.

Kilka godzin później
Wracam właśnie z Maxim do domu. Ciągle zastanawiam się co te dwie tam robiły.
- Maxi?
- Co?
- Nie wiesz przypadkiem co Violetta i Natalia robiły w naszym miejscu treningowym?
- Ja? A niby skąd?
- Nie wiem. Może im przez przypadek coś wypaplałeś.
- Leon! Przecież wiesz, że nikomu bym nie powiedział o tym miejscu!
- Ok. Ale masz zadanie. Nie wiem jak je wykonasz patrząc na to, że są wakacje, ale masz je wykonać.
- Może łaskawie wyjaśnisz mi co to za zadanie.
- Na razie nie. Muszę wymyślić wszystkie szczegóły. 
-  Leon... Oboje dobrze wiemy, że te Twoje pseudo przemyślane plany guzik dają. Nigdy się nie udają.
- Ale ten się uda. Zwłaszcza, że będziesz mógł zbliżyć się do Naty.
- Myśl bracie. Oj myśl. - Odpowiedział i się zamkną.

Mogłem spokojnie pomyśleć nad moim planem. Najgorsze są w tym wszystkim moje wspomnienia. Violetta myśli, że jej nienawidzę, bo jest bogata. Mam inne powody, z których ona pewnie nie zdaje sobie sprawy. Ale to nie ważne. W tej chwili najważniejsze jest to żeby dowiedzieć się skąd one wiedzą o naszym miejscu i przy okazji namieszać w życiu tej dziewczyny...

~***~
Hejka!
I jest jedyneczka. Podoba się? Mi tak nawet nawet. Dowiadujemy się coś o naszych bohaterach ale nie za dużo. Jak widzieliście bądź nie zrobiłam zakładkę zapytaj bohatera i ankietę. Ankieta jest po to żeby zobaczyła że tego bloga czyta więcej niż 5 osób. Więc mam nadzieję, że będziecie głosować :D Nie wiem czy kolejny rozdział pojawi się. Muszę go napisać, a mam z tym mały problem. I wiecie. Zdałam sobie sprawę patrząc na 1 post. Ja się z wami nawet nie przywitałam. Więc gdyby ktoś miał jakieś pytanie niech pyta w komentarzach. Nie wiem czy mam coś jeszcze. O ankiecie powiedziałam. O zakładce powiedziałam. I o pytaniach do mnie powiedziałam. Więc... Ja już muszę spadać :D
A na razie... Komentujcie. Obserwujcie. Niebieski magiczny guziczek. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie!
Asia Ari <3
Mam nadzieję że do następnego :D

środa, 15 lipca 2015

Prolog

Ona - najukochańsza córeczka tatusia. Ma wszystko czego sobie zapragnie. Ma 16 i po wakacjach pójdzie do 1 liceum. Kocha muzykę, ale i sport. Nigdy nikt jej nie odmawia. W szkole zawsze wszyscy chcą się z nią przyjaźnić bo jej ojciec jest bogaty. Ona jednak woli trzymać się ze swoją najlepszą przyjaciółką Naty. Mimo że dziewczyna ma dużo pieniędzy jest bardzo miła i przyjacielska. Nikt jednak tego nie widzi przez jej majątek. Niektórzy mają ją nawet za rozpuszczonego bachora, który nie poradzi sobie bez pomocy lokaja, pokojówek, kucharek i takich innych.

On - zwykły chłopak. Ma 18 lat i chodzi do liceum. Kocha sport. Nikt jednak nie wie że jest świetnym muzykiem. Jako dziecko nie miał łatwo. Jego rodzice są po rozwodzie. Nie lubi mówić o swojej przeszłości. Ma młodszego brata Maxiego. On i jego brat nie są w szkole popularni i się do tego nie pchają. Główną bohaterkę zna z opowiadań i plotek innych. Należy do grona osób które mają ją za rozpuszczonego dzieciaka. Jednak jego brat stara się go do niej przekonać, bo wie że dziewczyna nie jest taka jak niektórzy myślą.

Dwoje tak różnych ludzi pozna się w najmniej oczekiwanych okolicznościach. Co musi się wydarzyć żeby zaczęli ze sobą współpracować albo żeby się polubili. Jedno zdarzenie wywróci świat do góry nogami. Żeby przeżyć wszyscy będą musieli zmienić swoje obyczaje. Tylko czy im się to uda...

~***~
No hej.
I jak się prolog podoba?
Mi bardzo.
Tylko rodzi się zong.
Rozdział nie pojawi się szybciej niż 26.07.
Czemu?
Do 20 nie mam czasu.
Mam blokadę twórczą, która trochę się otworzyła.
Mój zapas powinien wynieść 2 - 3 rozdziały.
Więc no.
Mam nadzieję że jaracie się tą historią tak samo jak ja :D
Ale ja się na razie żegnam.
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
Asia Ari <3
P.S. Od razu mówię. Szantaż będzie jeżeli nie będziecie komentować :D

wtorek, 14 lipca 2015

Wyniki konkursiwa

Wyniki są oczywiste. 
Wygrała Kinga!
Proszę o odpowiedź na mailu bo chciałabym napisać prolog :D
Asia Ari <3

niedziela, 5 lipca 2015

Rozdział 9 "Król Nerów": Że kradłam.

Uwaga!
Rozdział będzie inaczej wyglądał.
Ale tylko ten:D

Leon.
- A więc tak.... (i tu jest takie coś a la retrospekcja :D)
"10 lat temu dzień śmierci rodziców Vivi
Chodzę sobie z rodzicami po parku... Już dawno tak nie chodziliśmy... Rodzice ostatnio często panikują. Nie pozwalają mi samej wychodzić z domu. Tylko nie wiem czemu. Nagle zobaczyłam gołębie.
- Mamo! Tato! Patrzcie! Keviny!
- Tak córciu widzimy. - odpowiedział mój tata.
- Trzymaj i idź je nakarm. - powiedziała mama podając mi bułkę.
Chwileczkę później!
Skończyłam już karmić gołąbki. Są słodkie. Podbiegłam do rodziców. Przytuliłam się do nich. Nagle usłyszałam strzał. Potem kolejny i jeszcze następny. Przez chwileczkę zobaczyłam mały pędzący punkcik. Strasznie się wystraszyłam. Usłyszałam krzyki ludzi do o koła. Pamiętam, że mama i tata mówili mi co mam zrobić w takich sytuacjach. Zobaczyłam, że upadają. Ja zrobiłam to samo. Nie ruszałam się. Rodzice także. Miałam otwarte oczy więc wszystko widziałam. Strasznie się bałam, bo wiem co to oznacza. Moi rodzice zostali zastrzeleni. Gdy ludzie się rozbiegli w chyba poszukiwaniu pomocy wstałam. Straciłam wiele... Wszystko... Nie mam nic. Tatuś mi mówił, że gdyby stało się coś złego mam wziąć ich dokumenty, pieniądze i klucze od domu i szybko iść do domu. Tak też zrobiłam. Szybko pobiegłam do domu. Po drodze zaczęłam płakać. Gdy weszłam do domu, Alison od razu mnie przytuliła. Chyba widziała to już w telewizji, bo płakała.
- Kochanie... - zaczęła.
- Aliś... Co ze mną? - zaszlochałam.
- Wszyscy myślą, że też nie żyjesz.
- To co teraz?
- Malutka... My musimy wracać do domu. Już tu nie pracujemy. Ja na Ciebie czekałam. Będę tu przychodziła raz w tygodniu. Zawsze przyniosę Ci jedzenie i picie. Trochę rzadziej ubrania. Ty musisz tu zostać.
- Ale ja nie chcę sama...
- Wiem kochanie. Ale tak trzeba. Pamiętaj nie używaj wody z kranu, prądu niczego za co trzeba by zapłacić. Co jakiś czas przyniosę Ci coś do czytania i nauki. Pamiętaj to tylko na jakiś czas.
- Dobrze... - powiedziałam zasmucona i poszłam do siebie do pokoju.
Później?
Mijają dni, tygodnie, miesiące, a ja siedzę w domu. Alis przychodzi raz w tygodniu, ale... To mi ne wystarcza. Kradnę jedzenie z pobliskiej restauracji. Przychodzę tam jak jest już ciemno żeby nikt mnie nie zobaczył. Ostatnio Alison powiedziała mi, że będzie przychodzić do mnie do puki nie skończę 13 lat. Właśnie idę do tej restauracji... Wiem, że robię źle, ale muszę jakoś żyć. Weszłam od tyłu na zaplecze. Później przeszłam do spiżarni. Zawsze biorę tylko to co najpotrzebniejsze. Wzięłam chleb, ser, kilka ogórków i 2-3 jabłka. Odwróciłam się i zobaczyłam 2 ludzi. Kobietę i mężczyznę. Będą kłopoty...
- Cześć. - zaczął mężczyzna.
- Ja... - nie wiedziałam co powiedzieć. Nigdy nikt mnie nie przyłapał. Nigdy.
- Jak Ci na imię? - zapytała kobieta.
- Violetta. - odpowiedziałam.
- Ja jestem Eva, a to mój chłopak - Gideon. Powiedz ile masz lat?
- 10. Ja przepraszam...
- Spokojnie. - powiedziała Eva.
- Odłóż to i chodź. - powiedział Gideon. Odłożyłam wszystko i poszłam za nimi. Weszliśmy do jakiejś sali. - Chcesz coś zjeść? - zapytał. Kiwnęłam twierdząco głową.
- Za raz wrócę. - powiedział i wyszedł z pomieszczenia. Po jakiś 20 minutach wrócił. - Jedz. - postawił przede mną talerz z zupą. Uśmiechnęłam się do nich promiennie i zaczęłam jeść.
- Od jak długo tu przychodzisz? - zapytała kobieta.
- Chyba kilka miesięcy. - powiedziałam ze skruchą. - Ja na prawdę przepraszam... Byłam głodna.
- Spokojnie. - uspokajał mnie.
- Gdzie Twoi rodzice? - zapytała.
- Zginęli.
- Kiedy? - zadała kolejne pytanie.
- Emm... 9 miesięcy temu. Chyba...
- A jak się nazywali? - dopytywał.
- Maria i German Castillo.
- Czyli ty jesteś ich córką? - zapytała z niedowierzaniem.
- Tak.
- Wszyscy myśleliśmy, że nie żyjesz. - powiedział.
- Wiem.
- Zobowiązaliśmy się Ci pomóc gdyby Twoim rodzicom coś się stało... - zaczęła mówić Eva, ale jej przerwałam.
- Ja nie potrzebuję pomocy. I tak pomaga mi już Alison. Nie chcę was jeszcze męczyć.
- To nie męka. Chcemy Ci pomóc. - odpowiedział mi Gideon.
- To nie potrzebne.
- Violetta nie możesz kraść. - zasmuciłam się.
- Ale... Ja nie chcę się wyprowadzać z mojego domu.
- Ale za raz. - zastanowiła się Eva. - Skoro wszyscy myślą, że nie żyjesz to jakim cudem płacisz za wszystko?
- Nie... Ja... Nie używam wody, prądu. Nic. Żyję dzięki Alis, która mi pomaga.
- My też będziemy Ci pomagać. - powiedział. - Codziennie wieczorem przychodź do restauracji, a my damy Ci jeść. Gdy skończysz 13 lat przyjdź do nas, a przyjmiemy Cię jako wolontariuszkę.
- Jako kogo? - zapytałam, bo kompletnie nie wiedziałam kto to jest wolontariusz.
- Osoba, która pracuje za darmo. W celach dobroczynnych. - wytłumaczyła mi Eva.
- Ale ja nie rozumiem jak ma mi to pomóc.
- Będziesz do nas przychodziła i pracowała, a my będziemy dawać Ci jedzenie. Skoro nie chcesz żebyśmy Ci pomagali to chociaż taką propozycję przyjmij.
- Dobrze." 
- Jeju... Viola... - powiedziała Fran gdy pocieszaliśmy Vivi. Płakała.
- Na razie nie jestem w stanie powiedzieć nic więcej... Przepraszam.
- Spokojnie. I tak dużo nam powiedziałaś. Zaufałaś nam. Zapewniam, że z czasem na pewno powiesz nam więcej. Sama. - uspokoiłem ją.
- Dziękuję.
- Za co? - zapytał Fede. 
- Za to, że przy mnie jesteście. Że mnie nie zostawiliście gdy usłyszeliście, że kradłam. - mówiła przez łzy.
- Nigdy Cię nie zostawimy. - powiedziała Lu uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Czyli nic się nie zmieniło?
- Nie zmieniło. - odpowiedzieliśmy wszyscy. 
- Tak w ogóle gdzie znikli Curtis i Robert? - zapytałem gdy wszyscy wróciliśmy na swoje miejsca.
- Pewnie znów bawią się w Harrey'ego Potter'a. - zaśmiał się Diego.
- W Harry'ego Potter'a? - zapytaliśmy z Violą zdziwieni.
- A...  - walną się z ręki w czoło Fede.
- Was przy tym nie było... - stwierdził Maxi.
- Na ostatnim wolnym mieliśmy rozkminę gdzie znikają Curtis i Robert jak nas nie męczą. I wymyśliliśmy, że siedzą w komórce pod schodami jak Harry Potter i wymyślają zadania.
- Serio to wymyśliliście? - zapytała Violetta.
- No. - odpowiedziała Naty.
- To się mylicie. Najczęściej siedzą w sterowni i patrzą co robimy.
- Serio?! - wykrzyczeliśmy wszyscy.
- No. Mają widok na całą Nerdvanę.
- A to gady! - krzykną Diego.
- Nie gady. - oburzyła się Violetta. - Oni wiedzą o nas i o naszych rodzinach więcej niż my sami. Wiedzą wszystko o was i o waszych rodzinach. Wiedzą wszystko o mnie i o moich rodzicach. O mnie to rozumiem, bo im opowiedziałam, ale nie mam pojęcia z kąt wiedzą tyle o moich rodzicach. Oni się o nas martwią i usiłują nam pomóc...

Narrator
Violetta na reszcie coś o sobie powiedziała. Powiedziała o śmierci swoich rodziców. Ale to jeszcze nie wszystko. Jej przyjaciele myślą, że wiedzą dużo... Mylą się. Nie wiedzą jeszcze praktycznie nic. Znają sam początek historii, ale to co Violetta wyjawi później będzie miało na wszystkich ogromny wpływ. Nikt nie wie, że Violetta i Leon spotkali się 4 lata wcześniej... 

Dup Dup Dup!
I tak się prezentuje ostatni napisany przeze mnie rozdział :D
Mam nadzieję że się podoba.
Tak samo jak nowy wygląd wykonany przeze mnie :D
A więc tak.
Konkurs.
Ten kto chce kontynuację pisze żebym kontynuowała.
Ten kto chce nową i wziąć udział w konkursie pisze że chce nową i dodatkowo "formularz"
"Bohaterowie:
- Violetta (I informacje o niej)
- Leon (O informacje o nim)
- Reszta bohaterów + info o nich
Początkowe miejsce/miejsca akcji        
Fabuła (wymyślony początek fabuły)"
Wybiorę najciekawszą i najoryginalniejszą pracę :D
Musi być w 100% wymyślona przez was.
Bohaterami nie muszą być ludzie z serialu oczywiście poza Leonettą.
Prace piszecie w komentarzach.
Dodatkowo napiszcie mi najczęściej używanego przez was malia żebym mogła z wami wszystko uzgodnić. 
W sensie z wygranym.
Czas macie do 12.07 chyba że ktoś się nie wyrobi to niech napisze :D
A ja się na razie żegnam.
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie!
Asia Ari <3